Poniżej umieściliśmy Rozdział 4 książki Namkai Norbu. Całość możesz ściągnąć klikając link.
ROZDZIAŁ 4
Porzuć wszelkie negatywne działania, działaj zawsze w sposób doskonały; rozwiń całkowite mistrzostwo swego własnego umysłu: oto nauki Buddy.
Budda Sakyamuni
Jeśli pojawia się myśl, obserwuj to co się pojawia; jeśli żadna myśl nie powstaje, obserwuj ten spokojny stan. Obie chwile są równie puste.
Garab Dorje
W celu zrozumienia Dzogczen pomocne będzie rozważenie tej nauki w kontekście innych ścieżek buddyjskiego spektrum, równie cennych i nauczanych dla pożytku istot o różnych stopniach uzdolnień. Wszystkie te nauki mają jeden wspólny cel, jakim jest rozwiązanie problemu, powstającego wtedy, gdy jednostka popada w stan dualizmu, rozwijając subiektywne „ja” czyli ego, które doświadcza świata zewnętrznego jako czegoś rożnego od siebie i nieustannie usiłuje manipulować tym światem, aby uzyskać zadowolenie i poczucie bezpieczeństwa. W ten sposób nie można jednak osiągnąć satysfakcji ani bezpieczeństwa, gdyż wszystkie pozornie zewnętrzne zjawiska są nietrwałe. Co więcej, prawdziwą przyczyną cierpienia i braku satysfakcji jest podstawowe uczucie własnej niekompletności, które stanowi nieuchronną konsekwencję istnienia w stanie dualizmu.
Całkowicie urzeczywistniona istota, jaką był Buddą, przejawiła swoje ludzkie narodziny w Indiach, w V wieku p.n.e. po to, aby nauczać inne istoty, zarówno słowami, jak i przykładem swojego życia. Cierpienie jest czymś bardzo konkretnym, czymś, co każdy zna i czego pragnie uniknąć za wszelką cenę, dlatego też Budda rozpoczął swą naukę od tego właśnie faktu w swym słynnym kazaniu o czterech szlachetnych prawdach. Pierwsza z tych prawd kieruje naszą uwagę na fakt, że cierpimy, podkreślając zasadniczy brak satysfakcji zawarty w naszej egzystencji. Druga prawda wyjaśnia przyczynę tego cierpienia, jaką jest dualistyczny stan istnienia, doświadczany na skutek przywiązania do zjawisk i pragnień, w wyniku którego ego substancjalizuje się jako coś oddzielnego od zintegrowanej całości wszechświata. Trzecia prawda mówi o możliwości usunięcia cierpienia poprzez powrót do doświadczenia integracji, na wskutek przezwyciężenia dualizmu. Czwarta prawda mówi o istnieniu ścieżki prowadzącej do wyeliminowania cierpienia, ścieżki, której nauczał Budda.
Wszystkie tradycje są zgodne co do tego, że cierpienie istnieje, ale każda z nich posiada różne metody postępowania z nim i doprowadzenia istot na powrót do doświadczenia pierwotnej jedności. Tradycja buddyzmu Hinajany podąża Ścieżką Wyrzeczenia, nauczaną przez Buddę w Jego ludzkiej formie i zapisaną później w pismach, znanych obecnie jako sutry. Na tej ścieżce ego uważa się za trujące drzewo, a użyta tam metoda może być porównana do wykopywania jego korzeni, jeden po drugim. Trzeba przezwyciężyć wszystkie nawyki i skłonności uznane za negatywne, a będące przeszkodami do wyzwolenia. Na tym poziomie istnieje wiele reguł co do tego jak należy postępować. Mają one związek ze ślubowaniami, które regulują całą aktywność jednostki. Ideałem tej ścieżki jest mnich lub mniszka przyjmująca maksymalną liczbę ślubować. Ale w każdym przypadku, czy to mnicha, czy człowieka świeckiego, zwykły, naturalny sposób istnienia uważany jest za nieczysty. Trzeba się go wyrzec, aby poprzez rozwinięcie różnych stopni medytacji stworzyć siebie jako istotę czystą, Arhata, wyzwoloną z przyczyn cierpienia i nie powracającą już więcej do cyklu narodzin i śmierci w uwarunkowanej egzystencji.
Z punktu widzenia Mahajany natomiast, szukanie tylko własnego wyzwolenia i wyjścia z cierpienia, podczas gdy inni nadal cierpią jest czymś gorszym od ideału. W Mahajanie uważa się, że trzeba poświęcić się dla wyższego dobra pobudzając w sobie życzenie oświecenia dla wszystkich innych istot przed osiągnięciem własnego urzeczywistnienia i przez to nieustannie powracać do cyklu cierpienia, aby pomagać innym w wydostaniu się z niego. Ten, kto praktykuje w ten sposób nazywany jest bodhisattwą.
Zarówno Mahajana /”większy pojazd”/ jak i Hinajana /”mniejszy pojazd”/ są ścieżkami Wyrzeczenia i tylko ich specyficzne podejścia się różnią. Odcięcie wszystkich korzeni drzewa jeden po drugim, wymaga wiele czasu. Mahajana skupia się głównie na ucięciu głównego korzenia, pozwalając, aby drugorzędne korzenie uschnęły same przez się. W tym celu rozwija się najwyższe współczucie i dąży do tego, aby urzeczywistnić esencjalną pustkę wszystkich zjawisk i ego, co jest zresztą również celem Hinajany.
W Manajanie intencje działań uważane są za tak samo ważne jak same działania. Odróżnia to Mahajanę od podporządkowywania wszystkich działać ślubowaniom, jak ma to miejsce w Hinajanie. Istnieje pewna historia, która dobrze ilustruję tę różnicę. Pewien bogaty kupiec, który był uczniem Buddy, jechał wraz z wielką karawaną innych kupców na wyspę słynącą z kamieni szlachetnych w celu zakupienia ich na sprzedaż. W drodze powrotnej odkrył, że pewien płynący na statku człowiek zamierza zamordować wszystkich pasażerów, aby zawładnąć ich bogactwem. Na statku płynęło trzysta osób. Kupiec znał tego człowieka i wiedział, że jest zdolny do takiego czynu, toteż nie wiedział co robić. W końcu nie widział innego wyjścia, jak zabić przyszłego rabusia, mimo iż wcześniej złożył przed Buddą ślubowanie, że nie będzie odbierał życia innym istotom. Zawstydzony tym, co uczynił, po powrocie z wyprawy udał się do Buddy i wyznał mu swój straszny czyn. Budda jednak powiedział, mu, że nie uczynił nic złego, gdyż jego intencją nie było zabieranie lecz ratowanie życia. Uchronił on ponadto człowieka, którego zabił, od bardzo negatywnej karmy zamordowania trzystu ludzi i jej nieuchronnej konsekwencji. Budda wyjaśnił, że czyn, którego kupiec dokonał był w istocie pozytywny. Ponieważ intencje leżące u podstaw działania uważane są za tak istotne, wszelka praktyka w Mahajanie podejmowana jest dla dobra innych.
Buddyzm Zen jest ścieżką Mahajany, a ponieważ często nazywa się go „niestopniową metodą”, ludzie czasem myślą, że musi być tym samym co Dzogczen, który również jest niestopniowy. Jednak zarówno metody stosowane tu, jak i tam, oraz osiągane urzeczywistnienie, są zasadniczo różne. Obydwa poziomy Ścieżki Wyrzeczenia /Hinajana i Mahajana/ działają, można by rzec, na poziomie Ciała.
Tantra natomiast działa na poziomie Energii czyli „Głosu”. Energia jest naturalnie czymś mniej uchwytnym niż ciało, i tym trudniej ją dostrzec. Trudniejsze jest zrozumienie energii i sposobu, w jaki ona funkcjonuje, niż zrozumienie prostego faktu cierpienia. Aby zatem praktykować tantrę, potrzebne są większe zdolności. Chociaż terminu „tantra” zwykło się używać na oznaczenie tekstów, w których zapisane są tantryczne nauki, prawdziwym znaczeniem tego słowa jest „ciągłość”, w tym sensie że choć wszystkie zjawiska są puste, to jednak nieustannie się pojawiają. Wszystkie metody tantry pracują z tą ciągłością, przyjmując jako podstawowe założenie pustkę wszystkich zjawisk, do której dążą sutry.
Z punktu widzenia sutr relatywny poziom jest przeszkodą, której należy się wyrzec, aby zrealizować absolutny poziom pustki. Tantra jednak wykorzystuje poziom relatywny jako siłę napędową rozwoju na ścieżce, która prowadzi poza ten poziom. Jej postawa wobec odrzucanej przez sutry namiętności, wyraża się w powiedzeniu: „Im więcej drzewa /namiętności/, tym więcej ognia /realizacji/”. Istnieją zewnętrzne i wewnętrzne tantry, zwane także niższymi i wyższymi. Oba te poziomy tantry używają wizualizacji jako zasadniczej metody. Zewnętrzne tantry zaczynają od poziomu zewnętrznego zachowania praktykującego, aby poprzez oczyszczenie myśli i działań przygotować praktykującego do osiągnięcia mądrości. Zewnętrzne tantry zaczynają więc od tego, co jest zwane ścieżką Oczyszczenia, która stanowi pierwszy stopień Wadżrajany /”Niezniszczalnego Pojazdu”/.
Drugim stopniem Wadżrajany jest ścieżka Transformacji. Zaczyna się ona od trzeciego i ostatniego poziomu zewnętrznych tantr, obejmując wszystkie trzy poziomy tantr wewnętrznych. Te wewnętrzne poziomy tantry również opierają się na podstawowym założeniu o pustce wszystkich zjawisk, ale wykorzystują głównie wewnętrzną jogę, pracując z systemem energii subtelnych w ciele, w celu przekształcenia całej sytuacji praktykującego w sytuację urzeczywistnionej istoty, wizualizowanej w tej praktyce. Metody te były nauczane przez Buddę raczej w jego „przejawionym ciele” aniżeli w ciele fizycznym; nauczały ich również inne manifestacje Sambhogakaji.
Przekaz tantry otrzymuje się pierwotnie z poziomu manifestacji Sambhogakaji, które ukazują się mistrzowi, posiadającemu dostateczną wizyjną jasność percepcji, pozwalającą mu postrzegać ten poziom. Metody praktyki stosowane w tantrze, stanowią zarazem metody tych manifestacji. Po uzyskaniu od mistrza inicjacji do praktyki, dzięki wizualizacji i reintegracji swojej subtelnej energii podąża się za przykładem pierwotnego przekazu i manifestuje się jako bóstwo, wchodząc w czysty wymiar mandali. Przekraczając w ten sposób fizyczny świat grubych elementów, które ulegają przekształceniu w swe esencje, urzeczywistnia on Sambhogakaję. Kiedy umiera, wchodzi w świat świateł i barw, stanowiących esencje elementów i w tym oczyszczonym stanie istnienia, choć nie jest się aktywnym w jednostkowym sensie, pozostaje się mając zdolność nieustannego pomagania innym istotom. Mówi się, że zaawansowany jogin tantryczny przypomina pisklę orła, które potrafi latać już w momencie rozerwania skorupy jaja. W chwili śmierci, nie wchodząc w pośredni stan bardo, przejawia się jako bóstwo, którego praktykę urzeczywistnił za życia. Takie urzeczywistnienie różni się wyraźnie od zwykłego przerwania cyklu narodzin i śmierci, o jakie chodzi w praktykach sutr.
Rozwinięcie wystarczającej mocy koncentracji oraz opanowanie energii wewnętrznych w stopniu potrzebnym dla dokonania procesu transformacji, wymaga jednak wielu lat samotnego odosobnienia i jest bardzo trudne do osiągnięcia w jednym życiu, pomimo tego, że jest to szybsza metoda od metod używanych na ścieżce Wyrzeczenia, które wymagają wielu żywotów dla ich urzeczywistnienia. Dzogczen jednak nie jest ani sutrą ani tantrą. Podstawą jego przekazu jest wprowadzenie, a nie przejawienie, tak jak w tantrze. Jego zasada działa bezpośrednio na poziomie umysłu. Polega na wprowadzeniu ćwiczącego w pierwotny stan, przedstawiony bezpośrednio przez mistrza. W tym stanie pozostaje on aż do całkowitego urzeczywistnienia Wielkiego Transferu czyli Świetlistego Ciała.
Jest to znowu coś innego, aniżeli realizacja osiągnięta na ścieżkach sutr i tantr. Omówię to później, w rozdziale poświęconym Owocowi nauk Dzogczen.
Chociaż Dzogczen jest nauką działającą zasadniczo na poziomie Umysłu, można również w nim odnaleźć praktyki z Ciałem i Głosem. Są one jednak czymś drugorzędnym w stosunku do samej niedualnej kontemplacji i używa się ich jako metod wprowadzających praktykującego w jej stan. Jedynie ta kontemplacja może być naprawdę nazywana Dzogczen, chociaż praktykujący może korzystać z praktyk z różnych poziomów sutr i tantr, jeśli odkryje, że są one użyteczne dla usuwania przeszkód w praktyce kontemplacji. Szczególna metoda Dzogczen jest zwana ścieżką Samowyzwolenia, i aby nią iść nie trzeba się niczego wyrzekać, niczego oczyszczać ani przekształcać. Wszystko to, co pojawia się w polu karmicznego doświadczenia, zostaje użyte jako ścieżka. Wielki mistrz Padampa Sangye powiedział kiedyś: „To nie okoliczności, wynikające z czyjejś karmy powodują, że wchodzi się w dualistyczny stan, ale własne osobiste przywiązanie powoduje powstanie tych uwarunkowań”. Jeśli to przywiązanie zostaje odcięte w najbardziej gwałtowny i skuteczny sposób, wówczas sama przez się musi się zamanifestować spontaniczna zdolność umysłu do samowyzwalania się.
Terminu „samowyzwolenie” nie należy jednak rozumieć w ten sposób że istnieje jakieś „ja”, czyli ego, które ma być wyzwolone. Jak wspomniałem, podstawowym założeniem Dzogczen jest to, że wszystkie zjawiska pozbawione są własnej natury, „Samowyzwolenie” oznacza tu, że temu, co pojawia się w polu doświadczenia praktykującego, umożliwia się pozostanie takim, jakie jest, bez osadzania czy jest to dobre, czy złe, piękne czy brzydkie. Jeśli równocześnie nie ma żadnego przywiązania ani lgnięcia, wówczas bez wysiłku, czy nawet aktu woli, w sposób automatyczny, same w sobie i same z siebie bez względu na to, co pojawia się, czy jest to myśl, czy na pozór zewnętrzne zdarzenie. Jeśli praktykujemy w ten sposób, nasiona trującego drzewa dualizmu nie będą miały szans zakiełkować, a cóż dopiero wypuścić korzenie i wyrosnąć.
Toteż praktykujący Dzogczen żyje zwyczajnym życiem, nie potrzebując żadnych innych reguł prócz własnej przytomności, pozostając zawsze w stanie pierwotnej jedności poprzez zintegrowanie swego stanu z tym, co pojawia się jako część doświadczenia. W ten sposób nic na zewnątrz nie wskazuje, że on praktykuje. Tak też należy rozumieć termin „samowyzwolenie” i to właśnie oznacza termin Dzogczen czyli „Wielka Doskonałość” To również rozumie się przez „niedualną kontemplację”, lub po prostu przez „kontemplację”. Chociaż w trakcie mojej nauki w klasztornej szkole w Tybecie uczyłem się i praktykowałem wszystkie możliwe ścieżki, dopiero mój mistrz Jangchub Dorje pomógł mi zrozumieć szczególną wartość nauk Dzogczen, które są tym właśnie, czego sam głównie nauczam.
Podsumowanie w formie wykresu przedstawiającego różne ścieżki sutr, różne poziomy tantr i Dzogczen, zostało tutaj włączone jako pomoc, która umożliwia zrozumienie terminologii, używanej w opisie tych nauk. Pomimo tego, że takie tabele są użyteczne, niosą jednak w sobie pewne niebezpieczeństwo zasugerowania czytelnikowi jakiejś hierarchii nauk, z Dzogczen na samej górze. W rzeczywistości cały ten układ można odwrócić, umieszczając Dzogczen na samym dole. Poniższy wykaz można również czytać od końca w tej kolejności, w jakiej stopniowe ścieżki są zazwyczaj praktykowane, czyli tam gdzie każdy poprzedni stopień musi być zaliczony przed przejściem do następnego. Dzogczen różni się od stopniowych ścieżek tym, że mistrz wprowadza tutaj ucznia bezpośrednio w „Wielką Doskonałość”, która stanowi serce wszystkich ścieżek. Powodem, dla którego istnieje tak wiele różnych dróg jest to, że nauki te są dostosowane do różnych zdolności indywidualnych istot. Jeśli więc na przykład komuś odpowiada najbardziej ścieżka sutr, wówczas mówi się o niej, że jest „najwyższa”, ponieważ ona właśnie najlepiej pasuje do niego/niej. Jeśli używamy słowa „najwyższy” w odniesieniu do Dzogczen, to powinniśmy pamiętać o tym zastrzeżeniu.