Pierwszą częścią przygotowania są zawsze ofiarowania dla buddów i bodhisattwów, które czyni się, by pomnożyć pozytywną karmę oraz by usunąć przeszkody. Następnie obiecuje się im, że to, co rozpoczynamy – czy to odosobnienie, czy udzielanie nauk – doprowadzimy do końca. Mówi się, że wysoko urzeczywistnione istoty żadko coś obiecują; jednak jeśli to już uczynią, dotrzymują swej obietnicy niezależnie od okoliczności. Rysunek na wodzie szybko znika, lecz to, co zostało wyryte w skale, pozostaje na zawsze. Ta obietnica jest więc częścią przygotowania.
Następnie autor tekstu zwraca się z głębokim szacunkiem do oświeconych właściwości trzech stanów buddy, trzech kaj. Najpierw zwraca się do stanu prawdy, dharmakaji, który jest opisywany jako całkowicie czysty. W swojej esencji jest wolny od jakiejkolwiek sztuczności i w naturalny sposób pusty. Nieoddzielny od niego jest stan radości, sambogakaja, który manifestuje się jak odbicie księżyca w wodzie, w sposób w jaki jest to w danej sytuacji potrzebne. Wreszcie dla pożytku zwyczajnych istot pojawia się stan emanacji, nirmanakaja. Tsele Natsok Randröl zwraca się najpierw do tych trzech stanów, wyraża szacunek dla ich oświeconych właściwości oraz stwierdza, iż są one nieoddzielne od właściwości naszego umysłu i że manifestują się także w nauczycielu.
Cokolwiek się przejawia – czy będzie to samsara, czy nirwana, jest w swojej esencji puste. Oznacza to, iż narodziny i śmierć, szczęście i cierpienie, oraz wszelkie inne doświadczenia nie są prawdziwą rzeczywistością. Jedynie dlatego, że zwykłe istoty w swej niewiedzy nie potrafią tego dostrzec, są uwikłane w zjawiska i z tego powodu cierpią. Są więźniami swoich własnych iluzji, poglądów i koncepcji. Gdy patrzy się na to, pojawia się współczucie. To ono właśnie sprawiło, że wielu mistrzów nauczało metod umożliwiających istotom zrozumienie, jakimi rzeczy są naprawdę. Nauki o stanach bardo są częścią tych metod i wielu mistrzów udzieliło wyjaśnień dotyczących ich znaczenia.
Tsele Natsok Randröl stwierdza w swoim tekście, że istnieje już wiele głębokich i szczegółowych wyjaśnień dotyczących tego tematu, tak że właściwie nie ma powodu, by jeszcze i on coś do nich dodawał. Ponieważ jednak tak usilnie go o to proszono, chciałby mimo wszystko to uczynić.
Całe pojęcie bardo odnosi się właściwie do czasu, gdy jesteśmy uwięzieni w samsarze, ponieważ jego przyczyną jest nasza niewiedza. Dopóki się z niej nie wyzwolimy, znajdujemy się w stanie bardo, stanie niewiedzy trwającym aż do oświecenia. Zazwyczaj jednak pod pojęciem bardo rozumie się okres od śmierci do ponownego odrodzenia się.
Istnieją różne sposoby klasyfikacji poszczególnych bardo. Niektórzy nauczyciele wyróżniali np. sześć rodzajów bardo. Wyjaśnienia dotyczące tej kwestii są jednak różne u różnych nauczycieli. Odbywały się nawet dyskusje na ten temat; wielu nauczycieli nie zgadza się na przykład, że powinno się wyodrębniać bardo medytacji. Jest to nielogiczne, gdyż wszystko, co się wydarza, jest przecież stanem bardo. Jest nim cała egzystencja w samsarze, nie można więc wyłączyć z tego żadnego stanu umysłu. Nie ma sensu twierdzenie, jakoby medytacja nie była częścią bardo. Podział na sześć rodzajów bardo, z którym nie zgadzają się niektórzy uczeni, wywodzi się z tradycji Njingma. Można go jednak znaleźć także w innych przekazach, na przykład w naukach, których niegdyś udzielił Milarepa dakini Tseringmie.
Mówiąc o sześciu bardo, mamy na myśli:
- Bardo tego życia
- Bardo snu
- Bardo medytacji
- Bardo umierania
- Bardo dharmaty
- Bardo stawania się
Inni mistrzowie nauczają o trzech lub czterech głównych stanach bardo. Tsele Natsok Randröl mówi, że woli wyjaśniać znaczenie bardo na podstawie podziału na cztery główne bardo, ponieważ w ten sposób najłatwiej to zrozumieć.
Są to:
- Bardo tego życia
- Bardo umierania
- Bardo dharmaty
- Bardo stawania się
Tsele Natsok Randröl wyjaśnia w tekście, jakie jest znaczenie tych czterech stanów bardo, jak się szczegółowo przejawiają oraz jak można praktykować, by w poszczególnych bardo osiągnąć wyzwolenie.
Jest to okres trwający od momentu narodzin aż do śmierci. Jak doświadcza się tego bardo, zależy od poziomu duchowego rozwoju, na jakim znajduje się dana istota. Ci, którzy osiągnęli już pewien wgląd, należą do najwyższej kategorii. Oprócz tego istnieje również pośrednia i najniższa kategoria. Całe postrzeganie życia jest kwestią duchowego rozwoju.
Dla istot znajdujących się na najwyższym poziomie, a więc dla tych, które osiągnęły wgląd, to życie nie jest różne od mandali, oświeconego pola mocy. Widzą wszystko na czystym poziomie; cały zewnętrzny świat jest dla nich Czystą Krainą, a wszystkie istoty są buddami i bodhisattwami. Wszystko, co mówią jest czyste jak mantra. Wszystko, cokolwiek wydarza się w ich umyśle, potrafią rozpoznać jako nieoddzielne od prawdy. Widzą, że wszystkie zjawiska w swej esencji są mądrością. Jest to dla nich rzeczywistość, sposób, w jaki przeżywają świat. Przyczyną tego, iż zwykłe istoty tak tego nie doświadczają, jest ich niewiedza.
Istoty posiadające wgląd są w stanie widzieć, że nic nie jest różne od trzech stanów buddy. Ów poziom postrzegania manifestuje się w ten sposób i również tak się rozpuszcza. Oznacza to, że jest tak przez cały czas od narodzin aż do śmierci. Śmierć jest dla tych istot po prostu samoistnie wyzwalającym, naturalnym procesem.
Ten stan duchowego rozwoju ma wiele nazw. Istnieją rozmaite terminologie opisujące takie poziomy wglądu. Zdolność postrzegania czystości wszystkich zjawisk i każdej formy egzystencji jest czasem określana jako „Koło mądrości wszystkiego, co jest przeżywane”, czasem zaś jako „Bardo zjednoczonych czterech stanów buddy” lub „Bardo samorozpoznającej świadomości”. Ta zdolność widzenia wszystkiego na czystym poziomie jest wyjaśniana na wiele sposobów. Jednak niezależnie od tego, jak się ją nazwie, jej znaczeniem jest postrzeganie, iż nic nie jest różne od natury mądrości umysłu. Bardo medytacji, które niektórzy uczeni uznają za odrębne, inni zaś nie, jest jej częścią, nie trzeba go więc dokładniej opisywać. Również to bardo dotyczy przeżywania świata w czysty sposób.
Dla zwykłych istot, które nie zrozumiały absolutnej prawdy, życie istnieje od momentu narodzin do śmierci. Jak się go doświadcza zależy całkowicie od tego, jaki rodzaj karmy się nagromadziło. Czy takie życie jest przyjemne czy nieprzyjemne, oraz wszystko, co się w nim wydarza, przeżywane jest jako realne i rzeczywiście istniejące. Podążamy za swoimi tendencjami i nawykami spowodowanymi wcześniejszą karmą i jesteśmy uwięzieni w iluzji przeżywania tego życia jako rzeczywiście tak realnego, jakim go aktualnie doświadczamy. Lgniemy do błędu uważania rzeczy za prawdziwe i trwałe, chociaż takimi nie są. Myślimy, że to, co w rzeczywistości prowadzi do cierpienia, przynosi szczęście i wierzymy, że uwarunkowane szczęście jest ostatecznym szczęściem, choć jest ono cierpieniem.
W ten sposób, dopóki żyjemy w tej iluzji, jesteśmy zwodzeni i marnujemy nasze życie. Jesteśmy rozdarci pomiędzy lubieniem i nielubieniem, działamy z motywacją chęci zdobycia i zachowania rzeczy, do których lgniemy, mimo iż tak czy inaczej znów je utracimy. Innych rzeczy nie lubimy i z tego powodu czynimy wiele złego, co w przyszłości przyniesie cierpienie. Na te bezużyteczne działania marnujemy cały nasz czas. Jest to zwyczajny sposób postrzegania życia, kiedy nie śpimy. Jesteśmy całkowicie pomieszani i spędzamy nasze życie dążąc do nieosiągalnych celów.
Nocą dzieje się tak nadal, gdyż nie jesteśmy jeszcze w stanie praktykować metod, które umożliwiłyby nam świadome wejście w stan snu. Zamiast tego jak zwłoki zapadamy w stan całkowitej nieświadomości. Z powodu wcześniej nagromadzonych wrażeń i dawnych nawyków, w czasie, gdy śpimy, wyłaniają się z umysłu wszelkie możliwe sny, których natury nie rozpoznajemy; czasami prześladują nas koszmary.
Jednak niezależnie od rodzaju snów nie rozumiemy, czym one w istocie są i uważamy je za rzeczywiste, choć przecież wcale tak nie jest. Takie jest życie zwyczajnych istot, których dotyczy ten pierwszy rodzaj bardo. Istnieje sutra opisująca ów stan egzystencji. Jest w niej napisane, że jesteśmy przywiązani do naszych błędnych poglądów, z powodu niewiedzy pojmujemy wiele rzeczy opacznie i lgniemy do nich jako do prawdziwych. Dlatego wszystkie czujące istoty wędrują wciąż w samsarze. Jednak ktoś, rozumiejący prawdziwe znaczenie zjawisk, potrafi rozpoznać ich esencję. Taka wysoko urzeczywistniona istota, bodhisattwa lub budda, wie, że wszystko jest stanem prawdy. Właśnie ta zdolność decyduje o różnicy w postrzeganiu życia – czy rozpoznajemy esencję zjawisk, czy też nie. Tym, czego potrzebujemy, są wyjaśnienia, jak można wykorzystać bardo życia, by uczyć się z niego, a więc jak uczynić je częścią ścieżki. Gdy odnajdziemy już wykwalifikowanego nauczyciela, powinniśmy rzeczywiście głęboko zaangażować się w związek z nim, naśladować go całą swoją istotą i być szczerymi wobec niego. Oznacza to właściwe postępowanie nie tylko w jego obecności, lecz również gdy go przy nas nie ma. Powinniśmy uczyć się od niego, i to we właściwy sposób. Podstawą skutecznej praktyki Dharmy jest złożenie najważniejszych przyrzeczeń: że będziemy przestrzegać zarówno zewnętrznej dyscypliny postępowania, jak i ślubowania bodhisattwy oraz zobowiązań Diamentowej Drogi. Taka podstawa gwarantuje, że nasza ścieżka będzie właściwa. Jeżeli złożyliśmy te przyrzeczenia, musimy ich dotrzymywać. Powinniśmy nie tylko uważać, by ich całkowicie nie złamać, lecz również, by nie czynić nic „na pograniczu”, co jeśli nawet by ich całkowicie nie złamało, naruszyłoby je. Pod tym względem powinniśmy być tak prostolinijni w tym, co mówimy, robimy i myślimy, jak to tylko możliwe.
Jeżeli mamy nauczyciela, możemy się od niego uczyć i musimy próbować wykorzystać tę okazję najlepiej, jak potrafimy. Powinniśmy studiować nauki zawarte zarówno w sutrach, jak i w tantrach, przemyśliwać je oraz uważać byśmy nie popadli w skrajność uważania za właściwe jedynie tego, czego sami się dowiedzieliśmy. Nie powinniśmy stać się sekciarscy; błędem byłoby myślenie, że tylko to, czego sami się uczymy, jest właściwe, zaś inne nauki nie, lub też nie szanowanie innych nauk. Zamiast tego powinniśmy rozumieć, że każdy rodzaj Dharmy jest pożyteczny i akceptować również inne rodzaje wskazówek.
Musimy też przez cały czas mieć świadomość znaczenia Dharmy, tego, że wszystko, czego się uczymy, posiada określony cel. Celem Dharmy jest przyniesienie pożytku naszemu umysłowi. Metody Dharmy służą do zmieniania naszego umysłu, pozbywania się przeszkadzajcych uczuć i sprawiania, byśmy coraz więcej rozumieli. Oddzielanie Dharmy od naszego zwykłego sposobu myślenia byłoby niewłaściwe. Taki podział może mieć miejsce, jeśli tylko się uczymy, nie włączając zdobytej wiedzy do naszej praktyki, a tym samym i do naszego umysłu. Unikanie takiej sytuacji jest rzeczywiście bardzo ważne. Jeżeli wiele się nauczyliśmy i być może nawet potrafilibyśmy wyjaśnić naszą wiedzę, ale sami nie stosujemy jej w swoim życiu, popełniamy błąd. Nie byłby to właściwy sens Dharmy; nauki trzeba włączyć do swego umysłu.
Kiedy studiujecie Dharmę i uczycie się jej, powinniście rozumieć, że najważniejsze ze wszystkich są te instrukcje, które otrzymujecie od waszego głównego nauczyciela, waszego rdzennego lamy. Powinniście naprawdę je praktykować i stosować się do jego rad.
Im więcej autentycznej praktyki zaatakuje przywiązanie do tego życia, tym lepiej. Z reguły nasz zwyczajny umysł jest całkowicie uwikłany w światowe aktywności i relacje, do których lgnie. Musimy odciąć to lgnięcie, jeżeli naprawdę chcemy poważnie zaangażować się w praktykę. Jeżeli mamy taką możliwość, możemy udać się w jakieś leżące na uboczu miejsce, by pójść na odosobnienie medytacyjne i pracować z Dharmą. Jednak samo przebywanie w samotności nie wystarcza, czynią to przecież nawet zwierzęta takie jak ptaki czy sarny. Żyją wprawdzie samotnie, ale przecież nie chcemy stać się podobni do nich. Oznacza to, że musimy być coraz uważniejsi. Jeśli chodzi o nasze ciało, mowę i umysł, ciągle powinniśmy stawać się bardziej świadomi i praktykować Dharmę stosownie do wyjaśnień, które otrzymaliśmy.
Dzięki naszej praktyce i studiowaniu nauk możemy uzyskać nieco zrozumienia pustki. Powinniśmy jednak zawsze pamiętać o jednej rzeczy: niezależnie od tego, ile już pojęliśmy, nigdy nie powinniśmy zapominać o naszym zrozumieniu przyczyny i skutku i zawsze działać w zgodzie z nim. Nigdy nie będziemy tak mądrzy czy urzeczywistnieni, by nie musieć już liczyć się z prawem przyczyny i skutku. Oznacza to, że nawet zupełnie niewielkie działania są istotne i że wszystko, co robimy na poziomie relatywnym ma znaczenie. Nie powinniśmy myśleć, że skoro już tak dużo zrozumieliśmy, mamy taki wgląd i tyle medytowaliśmy, nasze postępowanie jest już nieważne. Byłoby to całkowicie opaczne zrozumienie znaczenia Dharmy. Bądźcie po prostu dobrym przykładem, miejcie dobre, gorące serce i bądźcie uczciwi, ponieważ kiedy się oszukuje, postępuje nieuczciwie i szkodzi innym istotom, nie praktykuje się Dharmy. Pamiętanie o prawie przyczyny i skutku, ma zasadnicze znaczenie.
Sposób w jaki wykorzystamy to życie zadecyduje, czego będziemy doświadczać w innych bardo, które nastąpią po naszej śmierci. Właśnie teraz mamy na to wpływ; posiadamy wolność i możliwości uczenia się i praktykowania. Jeżeli uczynimy to teraz, będziemy wiedzieć, co robić w chwili śmierci. Nie stanie się tak jednak, jeżeli nie wykorzystamy tego życia, ponieważ gdy zbliża się śmierć, jest już na to za późno. Nie możemy wtedy nagle zacząć pytać, co powinniśmy robić i rozpoczynać praktykę. Bylibyśmy wówczas zbyt pomieszani i nie udałoby się nam tego dokonać. Guru Rinpocze wyjaśniał to w ten sposób: „Błędem jest myśleć, że ma się wystarczająco dużo czasu, a praktykę Dharmy można odłożyć na chwilę śmierci. Nie uda się jej nauczyć umierając. Kiedy nadchodzi śmierć, jest za późno, by uczyć się tego, czego się wówczas potrzebuje.” Musimy trenować teraz, w bardo życia, byśmy później wiedzieli, co należy robić. Ponieważ istnieje tak wiele metod, a my tak bardzo się od siebie różnimy, powinniśmy zobaczyć, jaki sposób postępowania najlepiej odpowiada naszym zdolnościom i życzeniom. Kiedy otrzymamy już właściwe dla nas metody, powinniśmy je praktykować, by osiągnąć rezultaty. Do osiągnięcia pełnego skutku potrzebujemy inicjacji, ponieważ sprawia ona, że umysł dojrzewa i możliwe staje się osiągnięcie wyzwolenia.
Bardo umierania, które zazwyczaj jest przeżywane jako bardzo bolesne, zaczyna się w chwili, w której pewne jest, że umrzemy, i trwa dopóki nie ukaże się przejrzyste światło naszego umysłu. Doświadczenie przejrzystego światła opisywane jest jako trzecie bardo; w drugim bardo chodzi tylko o proces umierania. Istoty, które rozwinęły wysokie zdolności umysłu, w ogóle nie przechodzą przez wszystkie stany bardo. Śmierć takich zrealizowanych istot, wielkich joginów, wyjaśnia się na różne sposoby. Jeden z nich mówi, że przypomina ona stłuczenie wazy – powietrze z wewnątrz miesza się z powietrzem na zewnątrz, przestaje istnieć pomiędzy nimi jakakolwiek różnica. Inny porównuje ją z płonącym drewnem, które wypala się do końca, tak że nic nie pozostaje. W czasie śmierci istot, które urzeczywistniły naturę umysłu, ich rozpoznanie pustości przejawia się w zewnętrznym świecie w postaci różnorodnych cudów. Zdarza się, że w czasie śmierci jakiegoś dzierżawcy mądrości (tyb. rigdzin) rozjaśnia się niebo, czasem jakaś dakini rozpuszcza się w świetle tęczy. Są to zewnętrzne oznaki ich urzeczywistnienia.
Jogini, którzy osiągnęli pewne zrozumienie, ale jeszcze nie są oświeceni, potrafią umrzeć bardzo beztrosko. Mówi się, że ich śmierć przypomina śmierć małego dziecka, żebraka lub lwa w górach. Dla nich odejście nie jest żadnym wielkim wydarzeniem, gdyż są wolni od przywiązania. Nie wpadają w pomieszanie ani lęk, ponieważ są wyzwoleni od silnego lgnięcia, właściwego zwykłym istotom. Chętnie umierają samotnie i często nie ma w ogóle nikogo, kto by ich śmierć zauważył. Nie są otoczeni mnóstwem ludzi, którzy płaczą, próbują ich zatrzymać itd. Udają się na odosobnienie, porzucają świat i umierają.
Zwykłe istoty i praktykujący, którzy jeszcze nie osiągnęli głębokich rezultatów, przechodzą przez typowy proces umierania. Będzie on tu wyjaśniony – w jaki sposób rozpuszczają się zewnętrzne elementy i zmysły, a także jakie znaki pojawiają się na zewnętrznym, wewnętrznym i tajemnym poziomie.
Nasza fizyczna egzystencja powstaje na bazie pięciu elementów (ziemi, wody, ognia, powietrza i przestrzeni – tego co stałe, wilgoci, ciepła, ruchu i przestrzeni). Tych pięć elementów tworzy naszą fizyczną formę w czasie życia. W czasie śmierci rozpuszczają się one ponownie, czemu towarzyszą zewnętrzne, wewnętrzne i tajemne znaki.
Kiedy element ziemi rozpuszcza się w element wody, mamy wrażenie, że jesteśmy przygniatani przez ogromną górę, słyszymy też nieznośny hałas.
Zewnętrzną oznaką rozpuszczania się elementu ziemi w element wody jest to, że nasze ciało traci siły i nie jesteśmy w stanie zachować pionowej pozycji. Nie możemy unieść ciała ani głowy i jesteśmy tak słabi, że nie potrafimy utrzymać niczego w rękach. Nasze ciało zaczyna się rozpuszczać. Wpadamy w panikę, bo choć leżymy całkiem zwyczajnie, mamy wrażenie, że spadamy, i chcemy, żeby otaczający nas ludzie podtrzymywali nas, podkładali nam coś pod głowę itd.
Wewnętrznym znakiem jest wrażenie, że nasz umysł jest zmącony – nie możemy się już skoncentrować i jesteśmy pomieszani. Tajemnym znakiem jest doświadczanie migotania. Za życia może ono pojawiać się w czasie niektórych medytacji, w procesie umierania przychodzi jednak automatycznie.
Kiedy woda rozpuszcza się w ogień, mamy wrażenie, że zalewa nas powódź, która przychodzi ku nam jak ocean; słyszymy przy tym huk wody.
Na zewnątrz przejawia się to w ten sposób, że nasze ciało staje się suche. Usta i język wysychają nam coraz bardziej, niezależnie od tego ile pijemy. Nie jesteśmy już w stanie kontrolować ruchów języka. Wewnętrznym znakiem jest rozdrażnienie i nieco gniewu; czujemy się bardzo źle. Na tajemnym poziomie dostrzegamy zjawiska podobne do dymu.
Następnie element ognia rozpuszcza się w element powietrza, słyszymy to i czujemy jak buchające płomienie końca świata.
Zewnętrznym znakiem nadejścia tej fazy jest rozpuszczanie się ciepła ciała. Nasz oddech staje się coraz chłodniejszy. Ciepło stopniowo opuszcza ciało – chłód przemieszcza się od stóp w kierunku głowy, aż staje się ono całkiem zimne. Wewnętrznym znakiem jest narastające pomieszanie; czasami jeszcze nasz umysł jest jasny, ale nie możemy się już na niczym skupić.
Także całe postrzeganie zewnętrznego świata ulega na tym etapie zaburzeniu. Nie jesteśmy już pewni, czy coś widzimy, czy też nie. Tajemnym znakiem tej fazy są migoczące czerwone światła, podobne do robaczków świętojańskich.
Kiedy wiatr rozpuszcza się w świadomość, odczuwa się takie przerażenie, jakby naraz rozległy się tysiące grzmotów.
Potem, kiedy ustaje oddech, element wiatru rozpuszcza się w świadomość. Najpierw oddychamy bardzo szybko, potem przez długi czas wydychamy powietrze i mamy wielkie trudności z ponownym wdechem. W końcu robimy ostatni wydech i element wiatru rozpuszcza się w przestrzeń. Ponieważ w tym momencie znika podstawa naszej fizycznej egzystencji, również nasze zmysły, które w oparciu o nią funkcjonowały, zanikają. To znaczy, że nie możemy już nic więcej widzieć, słyszeć, wąchać, smakować czy wyczuć dotykiem. Jest to najgorszy moment w procesie umierania i jeżeli nie mamy bardzo dobrej karmy, wpadamy wówczas w panikę. Na tym etapie mogą się także pojawić różne przerażające wizje.
Trzecim stanem pośrednim jest „bardo przejrzystego światła”, nazywane też „bardo dharmaty”. Rozpoczyna się ono w chwili, w której czerwona i biała esencja («wyjaśnienia w poprzednim artykule) spotykają się razem w sercu zmarłego, po upływie około 20 minut od ostatniego wydechu. W tym momencie ukazuje się prawdziwa natura umysłu. Jest ona różnie nazywana w różnych buddyjskich naukach i tradycjach, takich jak np. Pradżnia Paramita, Mahamudra czy inne szkoły. Czasami nosi nazwę „współpowstającej mądrości umysłu”, innym razem „wielkiej radości umysłu”. Jest to nie wytworzony, naturalny stan umysłu, w którym nie ma powstawania, trwania i przemijania.
Ta prawdziwa i absolutna natura manifestuje się w chwili śmierci w umyśle każdej istoty. Jest to możliwe, ponieważ każda istota posiada naturę Buddy – potencjał oświecenia. Nie rozpoznajemy teraz tego stanu wyłącznie na skutek zasłon, które nagromadziliśmy z powodu karmy i przeszkadzających uczuć. Uniemożliwiają nam one rzeczywiste przeżywanie potencjału naszego umysłu. Gdyby jednak ten potencjał nie był wrodzony wszystkim istotom, osiągnięcie oświecenia w ogóle nie byłoby możliwe. W tekście, którego autorem jest Tsele Natsog Rangdról, można znaleźć na ten temat różne szczegółowe wyjaśnienia, na tym jednak polega ich zasadnicze znaczenie.
Zstępowanie białej esencji pochodzącej od ojca ku dołowi ciała określane jest za pomocą rożnych terminów – tutaj nosi nazwę Nang („Zjawisko”). Wznoszenie się czerwonej esencji pochodzącej od matki ku górze nosi nazwę Czed („Przybieranie”). Kiedy te dwie esencje spotykają się w ośrodku serca, oba elementy, męski i żeński, stapiają się ze sobą – wielka radość staje się nieoddzielna od pustki. Ich połączenie się określane jest mianem Thob („Osiąganie”).
Taki właśnie jest umysł – jest jednocześnie radością i pustką. Często opisuje się to w ten sposób, że pierwotne Przejrzyste Światło, prawdziwa natura umysłu, jest jak „matka”. „Synem” natomiast jest zrozumienie i doświadczenie umysłu, które rozwinęliśmy dzięki praktyce. Trzecie bardo jest jak spotkanie matki z synem – rozpoznajemy to, na co przez cały czas medytowaliśmy. Pojawia się ono rzeczywiście i identyfikujemy się z nim. Większość istot w ogóle nie dostrzega tego doświadczenia – najpierw tracą przytomność, a potem zaczynają wędrować w stanie pośrednim. Niektórzy praktykujący – urzeczywistnieni tak jak wielcy lamowie, a także część tych, którzy po prostu skutecznie stosują metody – pozostają w medytacji po śmierci ciała. Oznacza to, że rozpoznali swój umysł i spoczywają w nim. Trwa to czasem jeden, dwa lub trzy dni i ważne jest, aby im w tym nie przeszkadzać. Kiedy rzeczywiście pójdą dalej, ponieważ w tym ciele nie będą już mieli nic więcej do zrobienia, pojawi się pewien zewnętrzny znak. Jeśli ktoś posiada odpowiednią wiedzę na ten temat, będzie w stanie go odnaleźć.
Ten fizyczny znak pojawia się u większości istot, ale na ciele kogoś siedzącego po śmierci w medytacji można go rzeczywiście bardzo wyraźnie zobaczyć. Z prawego nozdrza umierającego może wypłynąć trochę białego płynu, a z lewego kilka czerwonych kropel. Ciecze te mogą się również pojawić przy którymś z niższych otworów ciała związane są one z męską esencją pochodzącą z nasienia ojca i z żeńską pochodzącą z jaja matki.
W chwili poczęcia połączyły się one ze świadomością, w wyniku czego nasze ciało zaczęło rosnąć – w momencie śmierci elementy te opuszczają je w tej właśnie formie.
Z tego powodu dobrze jest pozostawić ciało w spokoju, dopóki rzeczywiście nie nastąpi zgon. Na przykład hinduski zwyczaj natychmiastowego palenia zwłok uniemożliwia sprawdzanie oznak śmierci. Także gdy ktoś zmarł wskutek wypadku nie jest to łatwe, gdyż wtedy cały proces umierania trwa tak krótko, że znaki nie są tak oczywiste. Kiedy jednak śmierć następuje naturalnie i możemy ją obserwować, zauważymy, że rzeczywiście przebiega to w ten sposób. Zazwyczaj znaki pojawiają się wtedy, gdy ustanie oddech wewnętrzny. Tylko w tym przypadku, kiedy ktoś znajduje się w medytacji, pojawiają się one później, czasem dopiero po kilku dniach. Proces umierania może przebiegać różnie -jeśli ktoś ma bardzo negatywną karmę, może zakończyć się bardzo szybko. U niektórych ludzi zewnętrzne znaki nie mają wyraźnej postaci białej i czerwonej substancji, jest to raczej trochę limfy.
Dopiero po ustaniu wewnętrznego oddechu rozpoczyna się rozkład ciała. Wtedy kończy się „bardo przejrzystego światła” – dalej wszystko zależy od przyczyny i skutku. Jeżeli umierający miał dobrą karmę, w tym momencie osiągnie oświecenie, wyzwolenie lub zostanie poprowadzony dalej przez Daków i Dakinie. Jeśli jego karma była zła, natychmiast będzie miał przerażające doświadczenia – wszystkie one będą manifestacjami wrażeń, nagromadzonych w jego umyśle.
W przypadku tych zmarłych, którzy nie rozpoznali jeszcze natury swojego umysłu, wizje bardo będą obezwładniające. Wszystkie gniewne i łagodne bóstwa obecne w ich ciele przejawią się jako dźwięki i światła tak silne, że nie będą oni w stanie sobie z nimi poradzić i stracą przytomność.
Jeżeli za życia medytowaliśmy, bardzo nam to w tym czasie pomoże. Nawet jeżeli nie rozpoznaliśmy prawdziwej natury umysłu, lecz wykształciliśmy choć trochę medytacyjnych nawyków, uświadomimy sobie, co się z nami dzieje, zamiast doświadczać jedynie pomieszania. Oczywiście jeżeli w życiu praktykowaliśmy poła, nie złamaliśmy naszych związków i zastosujemy tę medytację z pełną koncentracją, będziemy w stanie przeprowadzić swój umysł przez śmierć i odrodzić się w Czystej Krainie. Wówczas żadne ze zjawisk, które powyżej opisałem, nie wystąpi – w ogóle nie będziemy musieli przechodzić przez stan pośredni.
Jeżeli rozpoznamy czym są naprawdę wszystkie te wizje, będziemy mogli w tym czasie osiągnąć wyzwolenie. Zazwyczaj jednak nie rozpoznajemy ich natury i rozpuszczają się one ponownie. Widzimy kręgi światła w barwach poszczególnych mądrości i jeżeli przypomnimy sobie odpowiednie wskazówki, znów będziemy mieli możliwość osiągnięcia wyzwolenia, ponieważ zjawiska te są sposobem, w jaki przejawia się pierwotna mądrość umysłu.
Nie chciałbym tu wdawać się w szczegóły – mówiąc krótko, jeżeli dobrze medytowaliśmy i rozwinęliśmy choć trochę przyzwyczajeń związanych z praktyką, będziemy mogli w tym czasie osiągnąć wyzwolenie. W przeciwnym razie po prostu powędrujemy dalej.
To od naszej karmy zależy, co się wówczas wydarza – nie mamy na to jakiegokolwiek wpływu, ponieważ w tym stanie nie posiadamy żadnej kontroli.
W bardo mamy „duchowe ciało” i widzimy wiele rzeczy, ponieważ posiadamy dużo nadprzyrodzonych właściwości, takich jak np. jasnowidzenie. Te doświadczenia ma w tym stanie każdy, nie są one wynikiem praktyki. Mamy zdolność postrzegania wszystkiego co dzieje się wokół nas, także tego, co robią inni ludzie. Dlatego można pomóc istotom, które znajdują się w bardo – myśląc o nich można nawiązać z nimi kontakt i prowadzić je. Jeżeli są to ludzie, którzy praktykowali, jednak i stali się na tyle zaawansowani, by byli w stanie samodzielnie sobie poradzić, można im przypomnieć nauki i w ten sposób pomóc im osiągnąć wyzwolenie. Jeżeli nie praktykowali i być może nawet uczynili wiele zła, można im powiedzieć, że oto umarli i powinni starać się zrozumieć, co się dzieje. Można im np. powiedzieć, że powinni myśleć o Schronieniu.
W ten sposób można pomóc zmarłemu w czasie 49 dni po śmierci. Później trudno jest coś zrobić. Bardzo dobrze jest wykonywać pozytywne działania w imieniu zmarłego także wtedy gdy nie był on praktykującym. Można na przykład przeznaczyć na dobre cele trochę z pozostawionych przez niego pieniędzy, myśląc przy tym, że robi to dla niego. Myślcie o zmarłym i powiedzcie mu, co robicie, a także że powinien się z tego cieszyć. W ten sposób gromadzi on wtedy dobrą karmę, która mu pomoże. Kiedy praktykujący rzeczywiście osiągnął już coś na ścieżce, śmierć nie stanowi dla niego problemu. Ale nawet wtedy, gdy ktoś dobrze praktykował i miał znak powodzenia podczas poła, może się zdarzyć że w chwili śmierci będzie bardzo pomieszany. Można mu pomóc przezwyciężyć przywołując go i przypominając mu, co powinien robić.
Słysząc wyjaśnienia na temat wszystkich procesów zachodzących w bardo można pomyśleć, trwają one bardzo długo. W rzeczywistości jednak jest to tylko kilka chwil. W stanie pośrednim poczucie czasu jest względne. Wprawdzie mówi się, że trwa on 49 dni ale sposób, w jaki się to odczuwa jest zupełnie różny od naszego obecnego doświadczania upływu czasu.
Tylko istoty o dużym doświadczeniu w praktyce, które osiągnęły już pewien poziom zrozumienia, są w stanie spocząć w Przejrzystym Świetle. Dla pozostałych przeżycie to trwa tylko przez mgnienie oka. Może się jednak zdarzyć, że przywiązanie do ciała jest tak silne, iż świadomość pozostaje w nim dłużej. Nie ma to nic wspólnego z głęboką medytacją czy urzeczywistnieniem, jest to po prostu tylko efekt lgnięcia do ciała. Dlatego ważna jest ostrożność i upewnienie się, że umierająca osoba jest naprawdę martwa i że rzeczywiście jej wewnętrzny oddech ustał. Jeżeli spali się ciało wcześniej, w rzeczywistości zabija się owego człowieka, ponieważ jego umysł jest jeszcze związany z ciałem.
Istnieje wiele różnych sposobów wyjaśniania zjawisk zachodzących w tym czasie. Niektóre z tych opisów są bliższe Maha Ati, inne natomiast Mahamudrze, lecz wszystkie dotyczą tylko jednego – rozpoznania natury umysłu.
Różnorodność nauk na ten temat bierze się stąd, iż dawni urzeczywistnieni mistrzowie opisywali swoje przeżycia związane z umieraniem na różne sposoby. Podawali metody pozwalające uczniowi samodzielnie zdobyć te same doświadczenia. Dla nas najważniejsze jest to, byśmy dobrze wykorzystali czas w bardo – powinniśmy jak najwięcej się wtedy nauczyć. Będzie to bardzo pomocne we wszystkich następnych stanach pośrednich. Istotne jest to, byśmy poznawali nauki opisujące proces umierania. Poniżej chciałbym podać trochę wyjaśnień dotyczących poszczególnych tradycji.
„Wielka Doskonałość” (tyb. Dzogczen, skt. Maha Ati) odwołuje się do tego, że wszystko ma pierwotnie czystą naturę, która jest niooddzielna od trzech stanów buddy, trzech kaj.
Nauki dotyczące Najwyższego Wglądu (skr. Pradżnia Paramita) wyjaśniają, że prawda leży poza koncepcjami, a więc nie można jej pojąć za pomocą wyobrażeń. Nie sposób jest powiedzieć o niej, że „istnieje” lub „nie istnieje”.
Nauką o dużym znaczeniu jest też „Wielka Środkowa Droga” (tyb. Uma Czienpo, skt. Madjamaka). Podkreśla ona, że najwyższa prawda jest wolna od skrajności takich jak powstawanie, trwanie i przemijanie. Ta podstawowa tradycja przyjęła z biegiem czasu formę różnorodnych dróg, które kładą nacisk na różne nauki i praktyki.
Tradycja „Drogi i Owocu” (tyb.Lamdre) naucza, iż najwyższy owoc osiąga się poprzez urzeczywistnienie drogi.
Następna tradycja opisuje Dharmę jako to, co w naturalny sposób rozpuszcza przeszkadzające uczucia (tyb. Szi Je). Bez względu na to, jakie szkodliwe emocje posiadamy, rozpuszczają się one dzięki praktyce.
Kolejna tradycja koncentruje się na odcinaniu dualistycznych koncepcji (tyb. Czed)
Istnieje też Lodziong, trening umysłu, który pozwala się nam uwolnić od niewiedzy.
Te różnorodne tradycje mają różne nazwy, odwołują się jednak wszystkie do tej samej ostatecznej nauki. Musimy rzeczywiście rozumieć, że te rozmaite metody mają tę samą jakość i prowadzą do tego samego rezultatu, jeżeli się je praktykuje. Każdy powinien sprawdzić z którym przekazem ma związki i odpowiednio do tego praktykować. Nie powinniście marnować życia na ciągłe eksperymenty, na przeskakiwanie od jednej tradycji do drugiej. Musicie rozumieć, że Nauki mają przynieść pożytek waszemu umysłowi w chwili śmierci, mają pomóc wam zrozumieć, co należy wtedy robić. Dlatego teraz skupcie się na tym, co was rozwija, a nie zajmujcie się czymś dlatego, że brzmi interesująco, Oczywiście powinniście się również uczyć i zdobywać informacje, ale nie wolno wam nigdy zapomnieć, po co tak naprawdę studiujecie nauki – mają one przynieść pożytek waszemu umysłowi i przekształcić go.
Oto przykład sposobu, w jaki nie należy traktować nauk: nie powinniście być podobni do kota, który łapie myszy i trzyma je pod brzuchem, zamiast je zjeść. Kiedy będzie chciał się zabrać do jedzenia okaże się, że wszystkie uciekły. Nie powinniście więc tylko kolekcjonować najróżniejszych nauk Dharmy – jeżeli ich nie zastosujecie, nie przyniosą wam żadnego pożytku. Stosujcie Nauki w taki sposób, by mogły wam pomóc w chwili śmierci.
Jak już powiedziałem, istnieją urzeczywistnieni, którzy osiągają oświecenie w momencie śmierci. Nie trzeba i nie powinno się robić dla nich poła. Nie trzeba i nie należy w takich przypadkach wykonywać rytuałów, w czasie których świadomość zmarłego zostaje przywołana, a następnie spala się kartkę papieru z jego imieniem. Kiedy mistrz umiera, wszyscy obecni przy jego śmierci mają możliwość nagromadzenia dużej ilości dobrej karmy.
Kiedy Dharma kwitła jeszcze w Indiach, żyli tam wielcy mistrzowie tacy jak Garab Dordże, Sziri Singha i inni (przypis: dawni mistrzowie linii Nijngma, wspomniani w tekście poła). W owych czasach ludzie bardzo poważnie praktykowali trzy jogi (przypis: terminologia z linii Nijngma: Maha-, Anu- i Ati-joga, porównywalne z tantrą ojca, matki i niedualna) i uzyskiwali rezultaty. Wielu z nich osiągnęło urzeczywistnienie i rozpuściło się w tęczowe światło. Nikt nie miał pojęcia że to są wielcy mistrzowie, ponieważ praktykowali potajemnie i nie byli z tego powodu sławni. Później kiedy nauki Buddy rozprzestrzeniły się w Tybecie, na początku również praktykowano Diamentową Drogę w ten sposób. 25 głównych uczniów Guru Rinpocze, a później także inni medytujący, poświęcali Dharmie bardzo dużo czasu i energii. Nie robili tego jednak na pokaz, po prostu stosowali metody i osiągali odpowiednie rezultaty. Z biegiem czasu styl praktyki stawał się coraz bardziej powierzchowny.
Ludzie więcej o niej mówili i chełpili się nią, zamiast rzeczywiście ćwiczyć i uzyskiwać owoce. Pragnęli sławy i bogactwa – na skutek tego praktyka coraz wyraźniej traciła moc. W Indiach i Tybecie było wielu urzeczywistnionych, którzy potrafili dokonywać cudów. Nie robili tego jednak publicznie, nie były one więc powszechnie znane. Ci, którzy rzeczywiście byli w stanie prezentować owe szczególne właściwości, żyli zwykle w górskich jaskiniach. Na przykład Jeszie Tsogjal po śmierci Guru Rinpocze kontynuowała praktykę, w różnych miejscach, również w kilku jaskiniach Nepalu. Pewnego dnia przechodziła obok domu bardzo bogatej rodziny na wschodzie doliny Katmandu. Jedyny syn tej rodziny właśnie zmarł i rodzice byli z tego powodu tak nieszczęśliwi, że też byli bliscy śmierci. Nie potrafili rozstać się z ciałem, które leżało tam jeszcze, kiedy przyszła Jeszie Tsogjal. Podeszła do zwłok chłopca, pobłogosławiła je i przywróciła go do życia.
Deklarowanie, że jest się wielkim praktykującym Dzogczen lub Mahamudrę, podczas gdy w istocie się nim nie jest, nie przynosi absolutnie żadnych korzyści. Nie ma też najmniejszego sensu obwieszczanie, że zna się tę czy inną wysoką naukę, jeśli się jej nie stosuje. Można nauczyć się wiele o Dharmie, ale jeśli się jej nie zintegruje z własnym umysłem, nie daje to żadnych korzyści. Garuda (przypis: mistyczny ptak, który natychmiast po wykluciu potrafi latać) może służyć za przykład jak praktykować Dharmę.
Młody Garuda rozwija się całkowicie jeszcze w jaju. W chwili, w której pęka skorupa, jest już w pełni zdolny wzlecieć w niebo. Tak powinniśmy pracować ze swoim umysłem – powinniśmy wykorzystać to życie, rzeczywiście się zmieniać, rozwijać doświadczenie i zrozumienie. Wtedy w chwil śmierci będziemy potrafili „wzlecieć w nieograniczoną przestrzeń” i osiągniemy wyzwolenie.
Jeśli stosujemy nauki w tym życiu i zdobywamy doświadczenia, będziemy w stanie przezwyciężyć wszelkie ograniczenia, ponieważ wszystkie czujące istoty mają potencjał oświecenia, naturę buddy. Można to zilustrować przykładem biednej rodziny, która mieszka w lepiance, pod którą zakopany jest skarb. Gdyby ci ludzie wiedzieli o jego istnieniu, ich los całkowicie by się zmienił. Mogliby cieszyć się życiem i doświadczyć trochę szczęścia. Ponieważ jednak nie widzą o nim, nic się nie zmienia – pozostają biedni i cierpią.
Innym przykładem jest usuwanie warstwy brudu ze złota lub diamentu. Z początku w ogóle nie widać, co jest pod spodem. Rzecz, którą trzymamy w ręce wygląda całkiem zwyczajnie i dopiero wtedy gdy cały proces oczyszczania dobiegnie końca, widzimy że to złoto lub diament.
Tak samo jest z naturą Buddy wprawdzie posiadamy ją, ale nie wiemy o tym i dlatego nie mamy z tego żadnego pożytku. Cała Dharma ma na celu tylko to, byśmy poznali naszą esencję i mogli jej w końcu doświadczyć. Praktyka służy usuwaniu zasłon, które przeszkadzają nam w jej rozpoznaniu. Po to właśnie wykonujemy nasze podstawowe ćwiczenia – pokłony, medytacje Diamentowego Umysłu, ofiarowania mandali czy guru jogę czy też medytujemy na jakiś aspekt Buddy, bierzemy udział w niungne lub wykonujemy praktyczną pracę związaną z Dharmą.
Powinniśmy nieustannie starać się urzeczywistnić prawdę. Bez względu na to, w którym z czterech stanów bardo się znajdujemy, zrozumienie natury Buddy przeprowadzi nas przez nie. Powinniśmy ciągle pogłębiać wgląd, czym jest nasz umysł – to jest najważniejsze.
Kiedy nastaje czas czwartego bardo, ci, którzy w życiu praktykowali i osiągnęli rzeczywiste rezultaty, są już wyzwoleni. Przypomnijmy: istnieją trzy kategorie zdolności – najwyższe, średnie i niższe. Istoty o najwyższych lub średnich zdolnościach już przed nadejściem bardo stawania się osiągnęły wyzwolenie lub oświecenie. Te, o niższych zdolnościach, praktykujący, którzy nie byli w stanie rozpoznać natury umysłu, kiedy zostali w nią wprowadzeni znajdują się wówczas jeszcze w bardo. Będą oni mieli krótkie doświadczenie stanu pośredniego, lecz nie będą przez nie schwytani ponieważ rozwinęli nawyk praktykowania, przypomną sobie w tym momencie o naukach, które otrzymali – o tym co należy robić i będą mieli możliwość osiągnięcia wyzwolenia.
Tak, jak rzucona o ścianę piłka dotyka jej tylko przez chwilę i natychmiast powraca, praktykujący ci rzuceni będą na krótki czas w pomieszanie czwartego bardo, jednak dzięki silnemu nawykowi praktykowania, natychmiast z niego wyjdą. Mają co prawda karmę doświadczenia tego bardo, ale nie będą musieli w nim przebywać i doświadczać jego cierpień.
„Bardo stawania się” trwa od momentu wpadnięcia w pomieszanie w chwili oddzielenia się umysłu od ciała, do chwili ponownego poczęcia. Nawet ci ludzie, którzy trochę praktykowali, przez krótki czas doświadczają tego bardo, zanim osiągną wyzwolenie. Naprawdę ciężkie jest ono jednak dla ludzi, którzy w ogóle nie praktykowali i nie otrzymali wskazówek, co należy zrobić w czasie umierania i w stanie pośrednim. Nawet jeżeli ktoś wykonuje dla nich poła i pomaga im przeprowadzić świadomość przez śmierć, nie jest to łatwe – ludzie ci doświadczą przynajmniej części bardo stawania się.
Gdy biała esencja ojca i czerwona esencja matki spotykają się w ośrodku serca, manifestuje się jasne światło umysłu, usłyszymy bardzo głośne dźwięki i zobaczymy bardzo jaskrawe światło – jeżeli rozpoznamy to doświadczenie jako naturę umysłu, osiągniemy wyzwolenie, jeżeli zaś nie, wpadniemy w panikę i stracimy świadomość to przeżycie będzie tak intensywne, iż spowoduje lęk. Nie będziemy wiedzieli, co się z na mi dzieje, nie będziemy potrafili sobie z tym poradzić i zapragniemy uciec. Jest to czas, w którym umysł opuszcza ciało przez jeden z jego naturalnych otworów o ile nie wykonywało się przedtem poła.
Będziemy mogli doświadczyć wówczas również przyjemnych doznań na przykład wyższych obszarów egzystencji – ponieważ jednak będziemy pogrążeni w panice, nie będziemy potrafili ich właściwie postrzegać i wszystko to wyda nam się jedynie przerażające. Nie będziemy w stanie niczemu dokładnie się przyjrzeć, będziemy chcieli tylko uciec. Tak rozpoczyna się nowa egzystencja w uwarunkowanym świecie. Z powodu nawykowych tendencji w umyśle powstaną wtedy struktury egzystencji w samsarze. Poprzez moc osobistej karmy zaczyna się tworzyć „mentalne ciało”. Mówiąc o bardo umierania wyjaśniłem, w jaki sposób w tym czasie rozpuszczają się poszczególne wiatry i elementy. Kiedy obie esencje schodzą się razem, zanikają wszystkie aktywności umysłu związane z przeszkadzającymi uczuciami. W bardo stawania się cały ów proces przebiega w odwrotnej kolejności, wszystko zaczyna się na nowo formować. Ponieważ nie potrafimy rozpoznać natury naszego umysłu, powstaje najpierw „wiatr niewiedzy”, a następnie wiatr życia, wiatr ognia, wody i ziemi. Tak jak poszczególne elementy rozpuszczały się, kiedy umierało nasze fizyczne ciało, podobnie teraz z powodu tych wiatrów tworzy się „ciało mentalne”. Wraz z jego powstaniem pojawia się ponownie siedem aktywności umysłu związanych z głupotą, wszystko rozwija się od samego początku, poczynając od niewiedzy. Powstaje 40 aktywności umysłu związanych z pożądaniem i 33 związane z gniewem. W ten sposób zaczynamy istnieć ponownie w formie mentalnego ciała i kiedy wszystkie elementy znowu się spotkają, pojawi się ta sama nawykowa świadomość, która była obecna przedtem. Doświadczymy rzeczywiście tego, że mamy ciało, chociaż nie będzie ono fizyczne, lecz jedynie mentalne. Istoty posiadające fizyczne ciała nie będą wówczas w stanie nas zauważyć.
W tym bardo można „jeść” tylko zapachy. Nie będziemy mogli przyjąć żadnego pożywienia, które nie zostało nam „podarowane”. Dlatego można – istnieją różne rytuały, które to umożliwiają – przywołać istoty przebywające w bardo i dać im pobłogosławione jedzenie. Mogą je przyjąć i cieszyć się nim. W przeciwnym razie będą wprawdzie widzieć żywność, ale nie będą mogły jej zjeść. Kiedy mamy owe duchowe ciało, nasz umysł przejawia w naturalny sposób pewną zdolność jasnowidzenia – wiemy więcej, niż wtedy, gdy związani jesteśmy z fizyczną formą. Ponieważ jest to ciało czysto mentalne, wystarczy jedynie pomyśleć o jakimś miejscu, by w mgnieniu oka się w nim znaleźć. Można udać się do dowolnego miejsca we wszechświecie, oprócz dwóch wyjątków – macicy przyszłej matki i miejsca, w którym Budda osiągnął oświecenie, zwanym Bodhgaja (nie chodzi tu jednak o konkretne miejsce w Indiach, lecz raczej o stan oświecenia sam w sobie).
Jedynymi istotami, które mogą nas wtedy dostrzec, są te, które znajdują się w podobnej sytuacji. Istoty przebywające w bardo mają w tym momencie tę samą karmę, jednak istoty z krwi i kości nie mogą nas zobaczyć. My sami jednak widzimy je i doświadczamy z tego powodu wiele cierpienia. Widzimy własne zwłoki, jednak nie rozumiemy, że umarliśmy. Nie zdajemy sobie sprawy, że jest to nasze własne martwe ciało, że już nie żyjemy. Zamiast tego przez cały czas próbujemy rozmawiać ze znajomymi, chociaż oni nas nie dostrzegają. Próbujemy porozumieć się z partnerem, dziećmi lub rodziną, oni jednak, oczywiście, nie reagują na nasze wysiłki, co nas szokuje i wprowadza w pomieszanie. Im częściej nie reagują, tym bardziej jesteśmy wzburzeni. Czasem w miejscach, które najczęściej odwiedzaliśmy, używają oni rzeczy, które do nas należały. Jesteśmy oburzeni, ale nikt nie zwraca na to uwagi. Zdarza się, że stajemy się naprawdę gniewni i coraz bardziej zrozpaczeni, gdyż wszelkie próby nawiązania kontaktu kończą się niepowodzeniem.
Ponieważ nasze mentalne ciało nie posiada białej esencji ojca i czerwonej esencji matki – nie jest ciałem fizycznym – nie jesteśmy w stanie widzieć słońca i księżyca. Po prostu nie pojawiają się one w świecie, w którym przebywamy. Dręczą nas głód i pragnienie, ale ponieważ nie ofiarowano nam żadnej żywności; pozostajemy głodni i spragnieni. Jesteśmy jak piórko, które wiatr niesie to tu, to tam, przy każdym podmuchu. Stan ten jest bardzo bolesny; ponieważ nie mamy najmniejszej kontroli; wszystko wydarza się za sprawą karmy. Powodem tej niestabilności jest fakt, że nie posiadamy żadnego fizycznego punktu odniesienia wszystko wydarza się wyłącznie w umyśle.
Ponieważ nie mamy żadnego cielesnego oparcia i dlatego też żadnego kontaktu z fizycznym światem; szukamy miejsca, w którym moglibyśmy pozostać. Udajemy się do domów i jaskiń, do wszystkich tych miejsc, które sprawiają wrażenie, że można w nich przebywać. Tak snujemy się wokół i nikt nas nie dostrzega, z wyjątkiem istot, które są w tym samym pomieszanym stanie. Spotykamy wszystkie możliwe istoty w ich mentalnych ciałach, czasem z wyższych obszarów egzystencji, czasem demony, wszystkie one bez fizycznego ciała. Tak więc jesteśmy coraz bardziej zrozpaczeni, przygnębieni i przerażeni z powodu całej tej sytuacji. Jest to jeden wielki koszmar: Nie potrafimy też zatrzymać tego, czego doznajemy; wszystko wydarza się tak szybko, że ani przez chwilę nie mamy pewności; co się właściwie dzieje.
Silne przeżycia, których doświadczamy spowodowane są również tym, że ponownie manifestują się koleje żywioły. Kiedy znów pojawia się element ziemi, czujemy się tak, jakby, przygniatała nas góra lub dom, jakby coś ciężkiego na nas leżało. Powracający element wody sprawia, że mamy wrażenie iż unoszą nas wielkie fale powodzi. Kiedy ponownie manifestuje się element ognia; wydaje się nam; że spala nas wielki płomień, tak jakbyśmy znajdowali się wewnątrz palącego się domu. Element wiatru powoduje w naszym umyśle wrażenie, jakbyśmy nagle znaleźli się w centrum szalejącego sztormu. W taki sposób powracają, po kolei; wszystkie elementy – jest to oszałamiające doświadczenie, które budzi w nas przerażenie. Przeszkadzających uczuć – niewiedzy, pożądania i gniewu doświadczamy tak, jakbyśmy bez żadnej kontroli spadali w przepaście bieli, czerwieni i czerni. ,Przeżywamy burze śnieżne, gorsze niż te znane z naszego zwykłego świata, pada na nas grad z kiwi i żółci, itd. Jest to bardzo bolesne prócz tego mamy wizje wszelkiego rodzaju demonów, które nas gonią. Wrażenia te budzą prawdziwą trwogę. Zwłaszcza ludzie, którzy wiele zabijali – rybacy; rzeźnicy i myśliwi mają silne paranoiczne wizje. Wydaje im się ciągle, że są ścigani przez istoty, które chcą ich zabić.
Stan pośredni trwa przeciętnie siedem tygodni, ale okres ten nie jest zawsze ,jednakowy. Zmarły może w bardo również osiągnąć wyzwolenie – wtedy jego cierpienie trwa bardzo krótko: Z drugiej strony-czas ten może przekroczyć siedem tygodni niektóre istoty spędzają w bardo całe miesiące lub; nawet, lata.
Jeżeli ktoś umarł, co siedem dni wykonuje się dla niego rytuały, ofiarowuje mu jedzenie’ i próbuje pomóc. Czyni się tak dlatego, że co siedem dni przeżywa on całe wydarzenie na nowo – znowu doświadcza umierania i od i nowa zaczyna się całe jego cierpienie.
Kiedy przejdziemy przez połowę bardo, w naszym umyśle zaczynają się przejawiać karmiczne wrażenia i zaczynamy kierować się ku kolejnym narodzinom. Doświadczamy tego, że pojawia się „Pan Śmierci”, swego rodzaju sędzia: Na jednej szali jego wagi znajdują się nasze czarne, negatywne działania, a na drugiej białe; pozytywne. Jest to chwila prawdy o naszym postępowaniu w życiu. Wynikająca z niego karma sprawia; że czujemy się przyciągani ku różnym światłom.
Jeżeli mamy odrodzić się w świecie bogów, widzimy blade, białe światło Z karmą półbogów związane jest światło czerwone, ludzi – niebieskie, zwierząt – zielone, a głodnych duchów – żółte. Jeśli wrażenia w naszym umyśle pasują do światów paranoi, prawdopodobnie do tego czasu już się w nich znajdujemy. Nie przeżywamy wtedy tak wielu doświadczeń bardo, lecz wpadamy, niemal natychmiast; do światów piekielnych.
Z powodu karmy jesteśmy w stanie wytrzymać tylko widok słabego światła. Światła mądrości są wprawdzie przez cały czas obecne, ale z powodu karmy nie możemy ich zobaczyć są zbyt mocne i dlatego nie patrzymy w ich stronę. Potrafimy znieść tylko inne światła i wreszcie podążamy za jednym z nich, odpowiednio do naszej karmy.
Rzeczywiście przeżywamy w ten sposób ów „sąd ostateczny”. Widzimy zjawy czarnego demona i białego „boga”. To co uczyniliśmy pojawia się znowu i wrażenia, które są najsilniejsze decydują o naszych dalszych losach. Jeżeli nagromadziliśmy więcej pozytywnej karmy, podążymy dalej ścieżką prowadzącą do wyzwolenia. Jeżeli jednak wykonaliśmy więcej negatywnych działań, spadniemy w niższe obszary egzystencji. Oznacza to, że szansa zebrania dobrej karmy jest bardzo niewielka, gdyż w niższych formach egzystencji nie ma się praktycznie żadnej okazji do zrobienia czegoś pozytywnego i zasiania nasion wyzwolenia.- Jest tylko, coraz gorzej.
Istnieje pewna historia, która pokazuje, że nawet najdrobniejsze działania mogą przynieść rezultaty pomocne w rozwoju na drodze.
W czasach Buddy żył pewien człowiek, który chciał zostać mnichem. Chciał wyrzec się świata i poznawać Dharmę. Poszedł więc do ucznia Buddy, Anandy, i poprosił, by udzielił mu ślubowań mnicha. Ananda, który posiadał pewien wgląd powiedział mu; że nie ma on karmy zastania mnichem.; Jego pozytywnakarma sprawiła, że odrodził się jako człowiek, ale w tym samym momencie wyczerpała się – dlatego mógł , już tylko spaść niżej. Tak więc Ananda wzdragał się udzielić mu mnisich ślubowań. Człowiek ten udał się więc do innych nauczycieli w owych czasach wśród uczniów Buddy było już kilku urzeczywistnionych arhatów, takich jak Ananda – ale wszyscy powiedzieli mu to samo. W końcu ktoś opowiedział o nim Buddzie i zapytał, co można dla niego zrobić. Budda miał lepszy wgląd niż arhaci i dostrzegł, że człowiek ten ma jeszcze jedno nasiono pozytywnej karmy. W jednym z wcześniejszych żywotów był świnią, wylegującą się w nieczystościach. Pewnego dnia jednak znalazł się w pobliżu stupy i z jakiegoś powodu okrążył ją. Było to jedyne pozytywne wrażenie w jego umyśle – wystarczające, by mógł podążać drogą. Tak więc został mnichem i zaczął praktykować.
Historia ta pokazuje, że wszystko co robimy ma znaczenie, nawet najbłahsze czyny się liczą. Działanie nigdy nie jest zbyt drobne, aby je wykonać lub by go zaniechać. Także wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie dokonywać wielkich pozytywnych czynów, ważne jest, byśmy robili to, co możemy. Tylko poprzez nagromadzenie pozytywnych wrażeń w umyśle mamy szansę się rozwinąć i ostatecznie osiągnąć wyzwolenie i oświecenie. Jest to jedyne wyjście.
Często zdobywamy się na wielki wysiłek i zadajemy sobie wiele trudu, aby osiągnąć światowe cele. Jednak w praktyce Dharmy nie jesteśmy w stanie znieść nawet najmniejszych przeciwności. Jeżeli tak jest, jesteśmy w błędzie – tym czego naprawdę potrzebujemy jest wytrwałość i wysiłek w praktyce Dharmy. Musimy być gotowi do znoszenia przeciwności na ścieżce i nie angażowania całej energii w plany nie związane z Dharmą – w przeciwnym wypadku będziemy przypominali szaleńca, wskakującego do rzeki.
Kolejne wyjaśnienia w tekście Tsele Natsog Rangdrola skierowane są do mnichów, lamów i nauczycieli. Stwierdza on, iż chociaż często uważają oni, że przekazują prawdziwie słowa Buddy i są już zaawansowani w praktyce, w rzeczywistości powinni również porzucić własne przeszkadzające uczucia. Jeżeli ciągle jeszcze nie są od nich wolni i udają, że są nauczycielami, przeszkody te staną się coraz silniejsze. Sytuację tę można porównać do zwłok zawiniętych w jedwab -jest ona znakiem, że nauki Buddy chylą się ku upadkowi, podobnie jak słońce, które zachodzi.
Wskazówki te nie dotyczą jednak was, tylko nauczycieli takich, jak ja. Następna rada zawarta w tekście mówi, że chociaż nasze życie płynie szybko jak woda górskiego strumienia, myślimy zawsze, że będzie trwało jeszcze 100 lat. Zachowujemy się tak, jakbyśmy mieli spędzić tu całą wieczność. Pożyteczniej .byłoby myśleć, że w każdej chwili możemy umrzeć. Jeżeli o tym zapominamy, wikłamy się w zbyt wiele czynności wymagających dużej ilości czasu, którego nie mamy. Najważniejsze jest dla nas to, byśmy byli lubiani i ważni, zdobywamy bogactwa w obawie, że w przeciwnym wypadku w przyszłości czegoś nam zabraknie, gromadzimy sterty niepotrzebnych rzeczy, itd. Dharmy uczymy się tylko po to, by zdobyć wiedzę, którą inni będą podziwiać, która pozwoli nam osiągnąć sławę, a nie dlatego, żeby pomagać w ten sposób innym. Nie powinniśmy marnować czasu na wszystkie te działania. Przynosząca najwięcej pożytku praktyka polega na rozwijaniu zrozumienia, że to życie jest tylko iluzją. Wszystko jest jak sen, nie jest rzeczywiste. Naprawdę ważne jest to, byśmy rozwinęli dzięki temu trochę zrozumienia mahamudry. Praktyka która pomaga przejść przez „bardo umierania” polega na zrozumieniu, że śmierć nie jest czymś samym w sobie, lecz tylko koncepcją, ideą. Kiedy przyjdzie, powinniśmy już umieć traktować ją tak, jak wszystkie inne koncepcje i idee pozwolić by rozpuściła się sama w sobie.
By zapanować nad „bardo przejrzystego światła” powinniśmy uwalniać się od postrzegania rzeczy jako dobrych lub złych, jako czegoś co chcemy mieć lub czegoś, czego chcemy uniknąć. Bardo to jest w rzeczywistości prawdziwą naturą naszego umysłu, która nie różni się od stanu prawdy. Poziom ten wykracza poza wszelkie kategorie. Nie ma w nim ” lubię – nie lubię” -jest tylko jedność doskonała sama w sobie. Rozpuszczenie lgnięcia i koncepcji jest właściwą praktyką związaną z tym bardo.
Praktyką pożyteczną w przypadku „bardo stawania się” jest zrozumienie, że wszystko co się wydarza w samsarze czy też w nirwanie – rozgrywa się w umyśle. Nie ma niczego, co byłoby różne od umysłu. Potrzebujemy rozpoznania, czym jest umysł. Wszystko posiada naturę mądrości, jest puste w swojej esencji i samo w sobie doskonałe – nie jest różne od trzech stanów Buddy.
Nie wiemy tego jednak, nie dostrzegany tego z powodu zasłon okrywających nasz umysł i dlatego wędrujemy przez poszczególne bardo. Z tego powodu powinniśmy nauczyć się rozpoznawać wszystko jako wyraz mądrości. Oznacza to również, iż nie powinniśmy naszych doświadczeń ani odpychać, ani chwytać – najlepiej będzie, jeśli pozostawimy je takimi jakie są i spróbujemy rozpoznać ich prawdziwą naturę, jeżeli nie będziemy się już więcej wikłać w iluzje. Aby uzyskać dystans do złudzeń i nie dać im się ponownie schwytać, potrzebujemy nauczyciela i jego wskazówek, które musimy potem zręcznie zastosować, byśmy mogli rzeczywiście pomagać innym.
Autor, Tsele Natsog Rangdrol stwierdza w zakończeniu swojego tekstu, że udzielił wszystkich tych powyższych wyjaśnień o bardo, chociaż sam nie posiada żadnych szczególnych właściwości. Uczynił to z powodu wielokrotnych próśb różnych osób.
Pisze, że ułożył ten tekst, chociaż jego wiedza nie jest wystarczająco głęboka, nie mówiąc już o medytacji. Istnieją ważne książki wielkich uczonych i mistrzów, które dzisiaj służą jedynie ptakom za materiał do budowy gniazd. Ponieważ dzieła te istnieją, napisanie kolejnej książki przez kogoś takiego jak on, nie przynosi właściwie żadnego pożytku. Kto chciałby czytać jego wyjaśnienia? To samo dotyczy mnie, Tseczu Rinpocze -jest tylu wspaniałych uzdolnionych nauczycieli, którzy wiedzą więcej ode mnie. Jaką korzyść mogą komukolwiek przynieść moje wskazówki?
Chociaż właściwie nie posiadam do udzielenia ich odpowiednich kwalifikacji, uczyniłem to z dobrą motywacją i życzeniem niesienia pomocy. Oby nauka Buddy pozostała w świecie i rozprzestrzeniała się, tak, by istoty mogły z niej czerpać pożytek.
Rodby, 1992 rok Tłumaczyła Ewa Zachara
W 1992 roku Lobpyn Tseczu Rinpocze udzielił w Rödby w Danii szczegółowych wyjaśnień dotyczących czterech stanów bardo na podstawie dzieła „Zwierciadło świadomości” Tsele Natsok Randröl.
Tsele Natsok Randröl był on sławnym mistrzem linii Kagyu oraz Njingma żyjącym w XVII wieku i w swoich czasach uchodził za jednego z najbardziej wykształconych nauczycieli. Jest uważany za wcześniejszą inkarnację Dziamgona Kongtrula Rinpocze.