Dziś będziemy mówić o tym, jak umysł postrzega przedmioty. Po tybetańsku nazywamy to tsema. Tsema pozostaje jednym z głównych tematów, jaki studiuje się w buddyzmie i należy do dziedziny logiki. Celem jest tutaj poznanie nas samych – uzyskanie szczegółowej wiedzy o funkcjonowaniu naszego umysłu, o tym, w jaki sposób ulega on pomieszaniu. Poprzez wiedzę także można zbliżyć się bardzo do pustki. Taki rodzaj zrozumienia będzie stabilny jako coś, co odnaleźliśmy sami – nie tylko poprzez czytanie książek lub słuchanie nauk.
Nauki, które dziś przedstawimy nie są oparte na prawdzie ostatecznej, lecz relatywnej, i stanowią próbę zbliżenia się do tej pierwszej.
A zatem, czym jest umysł? Umysł to sam postrzegający; coś, co jest czyste i przytomne, co nie posiada formy, co zmienia się z każdą sekundą, ale i poprzez pewne nawyki tworzy linearne strumienie wrażeń. Każda osoba posiada tylko jeden taki strumień, chociaż jego ukierunkowanie pozostaje dwojakie. Na zewnątrz – kiedy umysł w swoim działaniu przypomina światło, które po włączeniu rozświetla otaczającą je ciemność. I do wewnątrz – kiedy jak źródło światła pozostaje jasny także sam dla siebie. Te dwie tendencje działają zawsze równocześnie – światło rozświetla ciemność i w tym samym czasie samo jest świetlistością.
Nasz wykład skupia się raczej na tym, czego umysł doświadcza w zewnętrznym świecie. Zwykle bowiem nasze myśli, uczucia, wszystko, co przeżywamy, tego właśnie dotyczy. Choć dysponujemy tylko jednym strumieniem umysłu na raz, ciągle można mówić o wielu umysłach u jednej osoby. Wyobraźmy sobie z kolei światło, które zostało przykryte durszlakiem. Jego źródło jest tylko jedno, ale gdy pada na powierzchnię jakiegoś przedmiotu, daje wiele świetlnych plam. Na tej samej zasadzie, posiadając jeden strumień umysłu, mamy równocześnie wiele świadomości – wzroku, słuchu i tak dalej. Wszystkie te doświadczenia można podporządkować dwóm głównym kategoriom. Pierwsza to poznanie właściwe, druga zaś niewłaściwe. Poznanie właściwe przejawia się na dwa sposoby:
średnie postrzeganie zmysłowe, przez naszych pięć zmysłów; nazywamy je właściwym, ponieważ zmysły pozostają blisko i dlatego nie popełniają błędów
świadomość mentalna, określana również jako szósty zmysł; pozostaje ona częścią sześciodzielnego umysłu i idzie tuż za świadomością zmysłową.
Odwołajmy się teraz do kilku przykładów. Jeżeli spojrzycie na dywan, bardzo kolorowy, to w pierwszej sekundzie nie będziecie wiedzieli, jakie są na nim wzory, chociaż kiedy raz spojrzeliście, już to wszystko widzicie. Mamy wtedy do czynienia z bezpośrednim doświadczeniem zmysłowym – postrzegamy każdą poszczególną cząstkę dywanu z osobna, bowiem oko nie myśli, nie ujmuje go jako całości. Kiedy zrozumiemy, że dywan stanowi jedność, pojawi się już bezpośrednie postrzeganie mentalne.
Kiedy gramy na bębnie, wydaje on dźwięki. Ale by tak się działo, potrzebny jest pewien wysiłek. Po pierwsze, trzeba zdobyć bęben, po drugie, coś, by w niego uderzyć i wreszcie wykonać samo uderzenie. Tylko wtedy wyda on dźwięk. Podobnie z postrzeganiem wzrokowym. Po pierwsze, musi pojawić się jego przedmiot. Aby świadomość wzroku zamanifestowała się, abyśmy mogli zobaczyć kwiat, powinien przede wszystkim pojawić się kwiat. Następnie wykorzystujemy organ postrzegania, jakim jest oko. A na końcu postrzegający umysł, a raczej nasz strumień umysłu. Dopiero gdy zejdą się te wszystkie czynniki, pojawi się świadomość wzroku. Nasz umysł stworzy odbicie kwiatu w naszym oku, tak jak możemy zobaczyć odbicie w lustrze. Choć jest wiele przyczyn generujących tę świadomość – przedmiot na zewnątrz, zdolność oka do widzenia i sam umysł – wciąż mówimy tylko o jednej świadomości wzroku. Nigdy nie mówimy o świadomości przedmiotu czy świadomości umysłu, dlatego że zdolność naszego oka do widzenia pozostaje tu szczególną, wyróżniającą się przyczyną. Podobnie na dźwięk bębna złożyć się musi wiele czynników – osoba, jej wysiłek, pałeczka i bęben. Lecz nikt nie będzie raczej mówił o dźwięku osoby czy pałeczki – zawsze o dźwięku bębna.
Gdy pojawia się już świadomość wzroku, następuje moment, w którym widzimy przedmiot. Gdy mija, natychmiast przychodzi świadomość mentalna – wchodzimy w drugi etap postrzegania. Jednak wciąż jeszcze nie wiemy, jak wygląda dywan. Dopiero powiedzmy na trzecim etapie, pojawiają się nasze myśli. Zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, co widzieliśmy – a nasz umysł przesadza w tak wielu sprawach, sam z siebie kreuje tak wiele rzeczy. Samo doznanie wzrokowe pozostaje poprawne, jednak nasza refleksja dotycząca przedmiotu wprowadza pomieszanie. Później powiem dokładniej, jak do tego dochodzi, teraz wyjaśnię to tylko krótko. Kiedy pojawia się myśl: „O, widziałem!”, tego, co zobaczyliśmy, już nie ma. Znikło, zanim upłynęła sekunda. Tymczasem nasz umysł nadal lgnie do obrazu przedmiotu, do czegoś, co w rzeczywistości minęło. Można to porównać do sytuacji, kiedy podczas przechodzenia przez rzekę tracimy jakieś ubranie lub spada nam but i rzeka to wszystko zabiera. Następnym razem, gdy się tam znajdziemy, powiemy o tym, na przykład, przyjacielowi: „Oto rzeka, która zabrała mój but”. Jednak chociaż woda rzeczywiście coś ze sobą uniosła, w tej chwili być może dotarło to już do oceanu. Nasze myśli zawsze lgną do przemijających wyobrażeń. Nie potrafią uchwycić przedmiotu, który widzą oczy lub dźwięku, który słyszą uszy, ponieważ aby powstała myśl, musi upłynąć cała chwila. Tak właśnie w umysł zostaje wprowadzone pomieszanie.
Podsumowując, nasza świadomość wzroku, słuchu, dotyku, zapachu i smaku, czyli pięć rodzajów postrzegania zmysłowego, pozostają poznaniem właściwym. Za nimi podąża samoświadomość, która także nadal stanowi poznanie właściwe. Mamy jeszcze jedno bezpośrednie poznanie, które określa się jako takie – to postrzeganie jogiczne, pojawiające się dzięki medytacji nad czterema szlachetnymi prawdami: że wszystkie zjawiska są nietrwałe, że nasze ciało cierpi, że wszystko, co się wydarza, jest z natury puste, i że nirwana oznacza spokój. Jeśli ktoś nad nimi medytuje, postrzeganie jogiczne na pewno się zamanifestuje jako umysł, który rozumie pustkę.
To, o czym mówiłem do tej pory, dotyczyło tego, jak umysł bezpośrednio postrzega przedmioty – tak jak wy możecie mnie widzieć w tej chwili. Teraz zajmiemy się tym, jak umysł doświadcza ich pośrednio. W buddyzmie nazywa się to poznaniem wnioskującym. Tym razem za przykład niech posłużą nam mewy. Jeśli widzimy je na niebie, domyślamy się, że gdzieś w pobliżu musi być jezioro lub rzeka. Nie dostrzegamy ich bezpośrednio naszymi oczami – wiemy o tym, ponieważ zobaczyliśmy ptaki. Z podobną sytuacją mamy do czynienia, gdy ktoś widząc wiele butów przed drzwiami, na tej podstawie dochodzi do wniosku, że w pomieszczeniu znajduje się dużo osób. Aby poznać przedmiot pośrednio, trzeba dysponować jakąś bezpośrednią wskazówką, przedmiotem bezpośrednim, jaki w tym wypadku stanowią buty – kiedy widzimy je przed drzwiami, nie interesujemy się nimi samymi, ale raczej tym, czy w środku są ludzie, czy też nie. W wielu sprawach właśnie tak postępujemy – zgadujemy na podstawie wskazówek i to nazywam tu poznaniem wnioskującym. Jednak kiedy nasze wskazówki nie są dostatecznie wyraziste, gdy świadectwo staje się niewystarczające, zgadujemy błędnie. Wtedy nasze poznanie, chociaż wygląda właściwie, już takim nie będzie. Jest przy tym kilka sposobów na odgadywanie. Jeśli znając przyczyny, staramy się odgadnąć skutki, często się mylimy. Lecz jeśli odgadujemy przyczyny, znając już skutki, wtedy nasze domniemania najczęściej się potwierdzą. Będziemy mieć wówczas do czynienia z poznaniem właściwym, ponieważ ukryty przedmiot i wskazówka, którą dysponujemy, wiążą się ze sobą w sposób konieczny. Taka sytuacja zachodzi w wypadku relacji przyczyny i skutku oraz relacji pokrewieństwa natury. Jeśli to nie dość jasne, do wyjaśnień dojdzie jeszcze w trakcie pytań i odpowiedzi.
Gdy nasz umysł doświadcza przedmiotów, w rzeczywistości tylko jeden element aktu poznania pozostaje realny. Nazywamy go przedmiotem funkcyjnym. Wszystkie inne są tworem umysłu i nie istnieją poza nim. Jeśli ktoś zapyta, czy ten stół jest nietrwały, musi paść odpowiedź, że tak. Pomyślimy jednak przy tym, że stół stanowi jeden z przedmiotów gospodarstwa domowego – i to będzie już efektem pomieszania, wytworzonym przez nasz umysł. Stół rzeczywiście nie istnieje – ale chodzi tu o ten stół, o którym pomyśleliśmy. To natomiast niewątpliwie jest [tu Rinpocze wskazuje na stojący przed nim konkretny stół jako przedmiot funkcyjny]. „Stół” pomyślany nie istnieje, ponieważ pozostaje uogólnieniem wszystkich stołów. Mamy stoły orientalne, zachodnie, afrykańskie… A stół, który właśnie widzicie, o którym wcześniej pomyśleliście, stół po prostu – który to z nich? Żaden, ponieważ stół, który wytwarzamy w naszym umyśle, stół jako przedmiot gospodarstwa domowego, musiałby być stołem, który mógłby reprezentować wszystkie możliwe stoły na świecie – ponieważ każdy z jego egzemplarzy pozostaje stołem. Takiego stołu, o jakim pomyśleliśmy, który mógłby reprezentować wszystkie stoły, po prostu nie ma. Nie przeszkadza to naszemu umysłowi do niego lgnąć.
Na jakiej zasadzie lgniemy do takich, wyobrażonych przedmiotów? Nasz umysł robi pewne założenie: „Stół to coś, co stoi i co jest płaskie na górze, to coś, na czym można postawić szklankę, położyć książki i tak dalej”. Przedmiot, który nie posiada takich własności, zostanie wykluczony przez umysł jako nie-stół. Kiedy myślimy o stole, nie myślimy, że myśl to stół, ponieważ nie ma ona własności stołu. Tak jak nie stwierdzimy, że zegarek to stół, dlatego że także nie posiada on jego własności. Żeby zrozumieć, czym jest stół, trzeba wykluczyć wszystkie znane nam rzeczy, wtedy reszta cech pozostających w umyśle okaże się pojęciem stołu, które zwykle przy takiej okazji przywołujemy. Powiedzieć więc można, że stół jest rezultatem wykluczenia, niczym ponadto. Żeby jednak ta operacja była możliwa, trzeba pomyśleć. Zatem każde uogólnienie, a nawet podmiot kreujący te uogólnienia pozostaje bytem jedynie konceptualnym.
Istnieje kilka rodzajów uogólnień. Jeden z nich stanowi na przykład omawiany stół. Jego pojęcie nazywamy uogólnieniem kategorialnym, ponieważ grupuje ono wszystkie podobne przedmioty w jedną kategorię. Mamy także uogólnienia zbiorcze, jak na przykład „las”. Mówimy: „Oto ładny las” albo „Oto jeden las”. W rzeczywistości jednak mamy przed sobą zbiór drzew i do tego zbioru drzew przywiązujemy naszą uwagę jako do jedności, i w końcu do niej lgniemy. Gdzie w rzeczywistości znajduje się las? Znów pozostaje on tylko uogólnieniem naszego umysłu. Mamy jeszcze wiele innych rodzajów uogólnień, dokonywanych w oparciu o stosunki przestrzenne czy czasowe. Wszystkie te wymyślone przedmioty w rzeczywistości nie istnieją i dlatego podmiot je postrzegający tak często się myli.
Co nam zatem pozostaje? Mamy jeszcze przedmioty funkcyjne, które są realne. Oto rzecz funkcyjna [Rinpocze wskazuje stół]. Może ona utrzymać na sobie szklankę, w przeciwieństwie do stołu, który jako koncept niczego na sobie nie utrzyma. Nasze oko więc widzi przedmioty funkcyjne, ale nasze myśli postrzegają uogólnienia. Nawet pojęcia, do których lgniemy, to w rzeczywistości rzeczy funkcyjne. Proszę, na przykład, o przyniesienie szklanki wody. Wszystko, co tu następuje, odbywa się za pośrednictwem myślenia konceptualnego. Przecież „woda” i ta rzecz [Rinpocze wskazuje wodę w szklance jako przedmiot funkcyjny] nie mają ze sobą żadnego powiązania. Jeśli by je miały, dziecko, które nie uczyło się angielskiego, musiałoby wiedzieć, że „water” to woda. Powiązanie pewnego pojęcia i tej rzeczy funkcyjnej [Rinpocze znowu wskazuje wodę w szklance] zostaje wyuczone i dochodzi do skutku poprzez nasze myślenie. Kiedy mówię: „Przynieś mi, proszę, wodę”, wypowiadam uogólnienie, uogólnienie każdej poszczególnej szklanki wody. Nasze myśli wprowadzają w umysł pomieszanie odnośnie przedmiotów w ten sposób, że zaczyna on tworzyć powiązania między poszczególnymi przedmiotami i uogólnieniami. Ważne, żebyśmy wiedzieli, jak to się odbywa. Wszystko będzie w porządku, nawet jeśli nic się wobec tego nie zmieni, ponieważ wiedza taka może zawsze dawać rezultaty. Bez względu na to, jak pomieszane są nasze myśli, gdy proszę was o przyniesienie szklanki wody, w końcu otrzymam to, czego chcę, a zatem pewien rezultat. Tak przebiega akt komunikacji. Kiedy się komunikujemy, nasze myśli pracują z uogólnieniami, ale nasze działanie dotyczy rzeczy poszczególnych.
Krótko mówiąc, nasza myśl poznaje przedmioty, eliminując wszystkie cechy pozostałych rzeczy, które nie należą do danej kategorii. Pozbawiony myśli umysł postrzega przedmioty bez konieczności eliminowania, ponieważ jest bezpośredni i po prostu afirmuje przedmiot. Kiedy nasze myśli rozróżniają przedmioty, dzieje się to w sposób negatywny. Umysł bez koncepcji doświadcza przedmiotu w sposób pozytywny. Są cztery sposoby percepcji przedmiotów. Jeśli nie robimy błędów, zwykle postrzegamy jedność jako jedność i wielość jako wielość. Nasz umysł jednak nie zawsze pracuje w ten sposób. Niekiedy jedność rozumiemy jako wielość, czasami bywa też odwrotnie. Jeżeli więc pomyślimy: „To jest jedna szklanka wody” [Rinpocze wskazuje szklankę], to będzie to przykład postrzegania jedności jako jedności, a jeżeli widzimy szklankę i zegarek jako dwie różne rzeczy, to mamy do czynienia z postrzeganiem wielości jako wielości. To łatwe. Przedmiotem naszej percepcji pozostają dwie rzeczy, myślimy więc o dwóch rzeczach, a nasze rozumowanie jest poprawne. Jednak kiedy indziej mówimy: „Woda jest zimna, woda jest mokra, woda jest czysta, woda jest nietrwała”. Jak wiele różnych rzeczy o niej powiedziałem? Cztery. A zatem pomyślałem o czterech. W naszym umyśle czystość wody, nietrwałość wody, mokrość wody okazują się całkowicie różne. Wówczas wodę postrzegamy jako wielość, chociaż w rzeczywistości mokrość wody nie pozostaje oddzielna od jakiejkolwiek innej jej własności. Woda nie jest wielością, ale jednością, podczas gdy my w takiej chwili postrzegamy ją błędnie, jako wielość. Tymczasem, kiedy mamy na myśli pewne uogólnienie, na przykład pojęcie stołu, przedmiotem naszej percepcji pozostaje oczywiście wielość, bo na świecie jest wiele tysięcy stołów. Jednak my i tak myślimy, że wszystkie one są częścią gospodarstwa domowego. Rozpoznajemy je jako jedność, choć w rzeczywistości istnieją jako wiele pojedynczych rzeczy. Tak więc nasz umysł za sprawą myśli postrzega wiele przedmiotów w odmienny sposób. Dlatego właśnie wielcy sidhowie mówili, że lgnięcie stoi na przeszkodzie do oświecenia, podczas gdy proste widzenie rzeczy, manifestowania się rzeczy, nie będzie nam przeszkadzać. Mistrzowie ci nauczali tego, ponieważ ich przejawianie się jest bezpośrednie i nie ma w nim błędu.
Pytanie: Czy można powiedzieć, że przyczyną pomieszania jest to, że nasze myśli nie pracują tak, jak nasze oczy bezpośrednio z przedmiotem funkcyjnym, lecz z obrazem, jaki się w nich tworzy?
Gyatrul Rinpocze: Nie, nie o to chodzi. Co do tego pierwszego masz rację, ale co do drugiego nie. Myśli nie pracują z obrazem w naszych oczach, ale z tym, który przechowujemy w naszych myślach.
Pytanie: Więc nasze oczy mają dostęp do przedmiotów funkcyjnych, a nasze myśli, które pojawiają się już po doznaniu zmysłowym, nie. Co w takim razie pozostaje przedmiotem naszych myśli?
Gyatrul Rinpocze: Uogólnienia albo, jak się czasem mówi, wyobrażenia ogólne.
Pytanie: Skąd się biorą te wyobrażenia? Kto je tworzy?
Gyatrul Rinpocze: Nasze myśli.
Pytanie: Jednak nasze myśli muszą mieć jakiś materiał, w oparciu o który je tworzą. Co to za materiał?
Gyatrul Rinpocze: Tak jak powiedziałem wcześniej, rzeczą funkcyjną jest tak zwany przedmiot pośredni, który nie będzie jednak bezpośrednim przedmiotem naszych myśli. Weźmy Nowy Jork. Przedmiot, o którym myślicie jako o Nowym Jorku, nie jest przecież Nowym Jorkiem. Został stworzony przez wasz umysł i pozostaje wyobrażeniem ogólnym. Pośrednim przedmiotem jest prawdziwy Nowy Jork. Bezpośrednim przedmiotem dla naszego umysłu jest wyobrażenie ogólne Nowego Jorku, który realnie dla nas nie istnieje.
Pytanie: Lecz wciąż musimy najpierw zobaczyć Nowy Jork, aby móc o nim myśleć. Dopiero wtedy Nowy Jork w naszych myślach stanie się bezpośrednim ich przedmiotem. Najpierw musimy go zobaczyć.
Gyatrul Rinpocze: Nie musisz go zobaczyć. Mogę ci o nim opowiedzieć. Możesz też po prostu obejrzeć sobie zdjęcie.
Pytanie: Ale wciąż musi być jakieś powiązanie między naszym postrzeganiem zmysłowym i naszym myśleniem. Musi nastąpić jakiś impuls z zewnątrz, który dotrze do naszych oczu, żebyśmy potem mogli myśleć o Nowym Jorku. Musimy mieć o nim jakieś pojęcie.
Gyatrul Rinpocze: Oczywiście, że musisz mieć o nim jakieś pojęcie. Oczywiście zaczyna się to od naszych zmysłów, świadomości zmysłowej, lecz niekoniecznie od oka, może być od ucha.
Pytanie: Ale jak zachodzi ten proces – proces konstruowania bezpośredniego wyobrażenia w naszych myślach?
Gyatrul Rinpocze: Tak samo, jak już mówiłem. Najpierw mamy przedmiot, twoją zdolność [postrzegania] i umysł. Gdy te warunki się zejdą, wytwarzają świadomość wzroku, wtedy możemy coś zobaczyć. Podobnie będzie z naszym uchem, wypowiedzianym przez kogoś słowem i umysłem; słyszymy coś i pojawia się świadomość słuchu. Potem przychodzi kolej na naszą świadomość mentalną i myśli, które tłumaczą słowo po słowie znaczenie wszystkiego. Żebyśmy mogli je zrozumieć, powinny to być wyrazy, wobec których wytworzyło się w twoim umyśle przywiązanie. Chodzi tu o język, którym się posługujesz. Słowa następnie układają się w zdania i zwroty. W końcu wytwarzamy kolejne myśli, kolejne wyobrażenia ogólne. Najpierw są to przedstawienia pojedynczych słów, aż uzyskujemy całą wypowiedź, całą jej treść – i stworzymy nowe wyobrażenie.
Pytanie: A zatem nasza myśl pracuje z wyobrażeniami?
Gyatrul Rinpocze: Tak, oczywiście. Różni ludzie mają różne charaktery. Większość styka się z konkretnymi pojęciami. Zależy to od tego, który ze zmysłów danej osoby jest najbardziej wyczulony.
Pytanie: W jaki sposób postrzegamy sztukę? Na przykład obrazy. Dlaczego jakieś dzieło sztuki abstrakcyjnej dla niektórych jest interesujące i płacą za nie dużo pieniędzy, a dla innych po prostu brzydkie? Jak działa ten mechanizm?
Gyatrul Rinpocze: Jeśli chodzi o samą świadomość wzroku, to w obu wspomnianych przypadkach pozostaje ona dokładnie taka sama. Chodzi raczej o to, czy kogoś interesuje taka sztuka czy też nie. Zainteresowanie więc powiązane jest ze świadomością. Różne nastawienia do sztuki mogą mieć różne przyczyny – na przykład takie, że ktoś interesował się tego rodzaju obrazami lub do nich przywykł. Upodobania są często sprawą nawyku. Oczywiście ważne jest tu również oddziaływanie otoczenia. Czasami wypada to śmiesznie. Kiedy wiele osób twierdzi, że coś jest dobre, zaczyna to na takie wyglądać. Trzeba wziąć pod uwagę także modę, panującą w danym kraju, która sprawia, że zainteresowanie jakimś rodzajem sztuki jest przez pewien czas większe. To naprawdę sprawa naszych myśli.
Pytanie: Czy emocje mają wpływ na to, że postrzegamy coś jako piękne lub brzydkie?
Gyatrul Rinpocze: Tak, oczywiście.
Pytanie: Czy to się wydarza na poziomie prawdy?
Gyatrul Rinpocze: Nie, raczej pomieszania. Wyjaśnię to dokładniej. Upodobania estetyczne są sprawą kultury. Jedne obrazy są dobre i miłe dla oka w jednym kraju, podczas gdy w innym uważa się je za całkowicie gorszące lub złe.
Pytanie: A jeśli chodzi o taniec, rytualny taniec, powiedzmy, tybetański taniec Mahakali. Jeśliby ktoś o bardzo negatywnym nastawieniu do życia, dodatkowo z innej kultury, na przykład Stalin, zobaczył go, to czy mogłoby to oddziałać na niego pozytywnie?
Gyatrul Rinpocze: Byłby on raczej więźniem swojego postrzegania. Może doświadczyłby tego wydarzenia jako czegoś niezbyt miłego. To w dużej mierze kwestia nawyku, kulturowego albo jakiegoś innego.
Pytanie: Czy sztuka jest potrzebna czy nie?
Gyatrul Rinpocze: Nie ma tu jednej odpowiedzi. O jaki poziom pytasz?
Pytanie: O absolutny!
Gyatrul Rinpocze: Ach tak. Cóż, zatem nie jest potrzebna.
Pytanie: W tej chwili możemy oceniać rzeczy tylko jako dobre dla nas, albo niedobre. Nie widzimy ich takimi, jakimi są. Jak wygląda postrzeganie na poziomie oświecenia?
Gyatrul Rinpocze: Zupełnie inaczej. Wszystko to, co dzisiaj powiedziałem, opiera się na prawdzie relatywnej, dotyczy zwykłego sposobu widzenia. Nie ma co tego porównywać z postrzeganiem oświeconym. Mówiąc w skrócie, postrzeganie oświeconych istot jest niezmierzone. Na relatywnym poziomie jest tak, jakbyście spali. Nie możecie ogarnąć rzeczy ze świata jawy. Śpicie i śnicie tylko o świecie snu. Coś w tym rodzaju.
Pytanie: Czy oznacza to, że na poziomie oświecenia istnieje wiele poziomów postrzegania?
Gyatrul Rinpocze: Kiedy osiąga się oświecenie, od pierwszego bhumi następują zmiany. Taka ciekawostka, że my nie możemy słyszeć oczami, tymczasem bodhisattwom wystarcza jeden organ – oko bądź ucho – który widzi i słyszy zarazem.
Pytanie: Jaki zachodzi w takim postrzeganiu związek pomiędzy przedmiotem a świadomością; jeżeli nie będzie to przyczyna i skutek, czy chodzi o związek natury?
Gyatrul Rinpocze: To tak, jak z pytaniem o drewno i drewno sandałowe. Każde drewno sandałowe jest drewnem. Naturą każdego drewna sandałowego jest drewno. Ale nie każde drewno jest drewnem sandałowym. Jednak kiedy jako przyczynę ognia podasz spalanie się drewna, a będzie to ogień drewna sandałowego, wymieniona przez ciebie przyczyna pozostanie właściwa. To powiązanie natury.
Pytanie: Wyobraźmy sobie dwie osoby. Jedna z nich ma uszkodzony organ wzroku, a u drugiej wszystko jest w porządku. Obie patrzą na ten sam przedmiot i obie postrzegają go nieprawidłowo. Czy można powiedzieć, że obie patrzą błędnie, ale w inny sposób?
Gyatrul Rinpocze: Nie. Postrzeganie osoby ze zdrowymi oczami jest poprawne, a osoby z defektem pozostaje postrzeganiem z defektem. Przyczyna błędu leży czasami na zewnątrz, a czasami wewnątrz. Jeżeli na przykład ktoś ma kataraktę, widzi wszystko za mgłą. Nie oznacza to, że rzeczy są zamglone. Jego problem więc ma charakter wewnętrzny. Lecz jeśli pójdziemy na pustynię, możemy zobaczyć tam rzekę, której nie ma. I tutaj przyczyna będzie leżeć na zewnątrz. Nawet jeżeli twoje oczy są w porządku, nadal widzisz nieistniejącą rzekę. Czasami na tej samej zasadzie widzimy wodę na szosie podczas jazdy samochodem.
Pytanie: „Stół”, „las” to różne kategorie. Czy istnieją jeszcze jakieś inne?
Gyatrul Rinpocze: Niekiedy mamy do czynienia z uogólnieniami czasowymi, czasami z dźwiękowymi. Gdy zaś powiem „stół”, w waszych głowach pojawi się wyobrażenie tego słowa, które będzie kolejnym rodzajem uogólnienia.
Pytanie: Czy Rinpocze radzi, żebyśmy odrzucili uogólniające widzenie?
Gyatrul Rinpocze: Nie, tego bym nie radził. Sugeruję tylko, abyśmy przez cały czas pozostawali świadomi tego, jak działają nasze myśli, jak kreują przedmioty, które nie są prawdziwe. Zwykle zdajemy sobie sprawę z niewiedzy, z tego, że umysł ma wiele zasłon. Nie zawsze jednak wiemy, jak funkcjonuje umysł w niej pogrążony. Jeżeli to zrozumiecie, wasza wiedza będzie bardzo bliska zrozumieniu pustki.
Pytanie: Mówiliśmy o różnych rodzajach świadomości: wzroku, słuchu…. Gdzie znajduje się świadomość w momencie postrzegania?
Gyatrul Rinpocze: Świadomość wzroku spoczywa w oczach, słuchu– w uszach. Jak w podanym przykładzie ze światłem i dzbankiem o wielu otworach. Prawdziwa natura umysłu pozostaje jednak nieoddzielna od naszej energii i wiatru siły życiowej. Jeśli wejdziemy głębiej w to zagadnienie, skończymy na pustce.
Pytanie: Jak możemy rozpoznać pustkę, jeżeli na poziomie relatywnym nie możemy jej rozpoznać, zaś na poziomie absolutnym umysł już jest pusty? Kto postrzega pustkę?
Gyatrul Rinpocze: To właśnie właściwy sposób postrzegania pustki. Postrzeganie bez postrzegającego. To ostateczny poziom.
Pytanie: Czy możemy zatem powiedzieć, że to pustka rozpoznaje pustkę?
Gyatrul Rinpocze: Tak, można tak powiedzieć. Umysł oczywiście sam pozostaje pustką, którą widzi.
Pytanie: Na tym poziomie nie ma więc miejsca na spekulacje? Na początku mamy ów konceptualny umysł, a na końcu nie jest on potrzebny.
Gyatrul Rinpocze: Najpierw potrzebujemy konceptualnego umysłu do analizy, ale w końcu go nie potrzebujemy. Jest poza koncepcjami.
Pytanie: Jak się dostać na ten poziom?
Gyatrul Rinpocze: Wszystkie nauki o pustce i o tsema to metody pozwalające go osiągnąć. No i trzeba oczywiście medytować.
Pytanie: Czy świadomość na poziomie oświecenia wciąż istnieje?
Gyatrul Rinpocze: Nie, świadomość jest rezultatem karmy.
Pytanie: A świadomość ostateczna?
Gyatrul Rinpocze: Skoro nazywasz to świadomością, pozostanie rezultatem karmy. Może chodzi ci o mądrość?
Pytanie: Czy Rinpocze może wyjaśnić krótko, co oznacza osiem świadomości umysłu i jaka jest różnica między alaya i alaya-widżniana?
Gyatrul Rinpocze: Te pojęcia oznaczają umysł i naturę umysłu. Natura umysłu to podstawa samsary i nirwany. Gdy doznaje zaciemnienia, staje się zwykłym umysłem, który jest wieloraki. Po pierwsze, mamy pięć świadomości zmysłowych, odpowiednio do pięciu przedmiotów postrzegania. Następnie świadomość mentalną, która obejmuje również myśli. Potem mówi się o siódmym umyśle – o ego, które jest korzeniem poprzednich sześciu świadomości i które utrzymuje nas w samsarze. Ostatnia świadomość to alaya. Kiedy zostaje ona wyzwolona z zaciemnień, staje się mądrością. Kiedy więc ktoś osiągnie oświecenie, posiada mądrość, a nie świadomość.
Pytanie: Wczoraj Rinpocze powiedział, że przedmioty nie istnieją, ponieważ są podzielne i że nie możemy znaleźć czegoś, co naprawdę istnieje i jest niepodzielne. Czy chodziło o przedmioty funkcyjne?
Gyatrul Rinpocze: Tak, to były przedmioty funkcyjne. Ale przedmioty niefunkcyjne nie istnieją tym bardziej.
Pytanie: Skoro sztuka jest samsaryczną działalnością, czy można przekształcić ją w drogę do oświecenia?
Gyatrul Rinpocze: Musimy zrozumieć, w jaki sposób nasz umysł postrzega związaną z nią iluzję, jak funkcjonujemy, kiedy jesteśmy pomieszani, kiedy do niej lgniemy. Wtedy można będzie przekształcić każde przywiązanie w moc oświecenia.
Pytanie: Czy istnieje ostateczne piękno, jakoś związane z ostatecznym czy oświeconym umysłem? Czy oświecony umysł może wytwarzać przedmioty, które będą podobały się każdemu, bez względu na to, z jakiego kraju pochodzi?
Gyatrul Rinpocze: Takim pięknem jest miłująca dobroć, współczucie. Ale nie sztuka, taka jak malarstwo, które będzie dodatkową iluzją. Ludzie mają już wystarczająco dużo iluzji.
Pytanie: A więc na poziomie oświecenia sztuka jest niechcianym intruzem?
Gyatrul Rinpocze: Nie jest potrzebna.
Pytanie: Jaka będzie funkcja sztuki na poziomie relatywnym? Czy może ona wywierać pozytywny wpływ?
Gyatrul Rinpocze: Na poziomie relatywnym jest ona przedsięwzięciem na krótką metę. Kiedy pozostając na poziomie relatywnym, osądzamy poziom absolutny, zawsze wydaje się on nieco zaskakujący.
Pytanie: Rinpocze udzielił nam tych pięknych nauk, a my ich wysłuchaliśmy. Nie byłbym w stanie jednak niczego powtórzyć. Mimo to w jakiś sposób je rozumiem. Dzięki jakiemu rodzajowi świadomości to się dzieje? Czy to alaya czy świadomość ego?
Gyatrul Rinpocze: Najpierw pracuje nasza świadomość słuchu, byśmy mogli usłyszeć słowa, a potem pojawia się szósty umysł – myślenie, które rozumie. Rozumienie tego, co słyszymy, rozumienie tego, co rozważamy; obie te czynności wiążą się z myśleniem. Czy to wystarczająca odpowiedź?
Pytanie: Chciałem udać się gdzieś po nauki, ale nie wiedziałem gdzie. I nagle usłyszałem, że w Kucharach będzie nauczał lama. W moim umyśle powstało życzenie, żeby tu przyjechać, więc tak zrobiłem. Wszyscy jesteśmy buddami, ale ja tego nie dostrzegam. Gdy otrzymuję nauki od Ciebie, coraz więcej z nich staje się dla mnie zrozumiałych. Na jakiej zasadzie zachodzi ten proces, że zaczynam myśleć jaśniej?
Gyatrul Rinpocze: Bardzo się cieszę, że to słyszę. To postęp. Mam nadzieję, że będziesz mógł otrzymywać nauki od innych mistrzów. Ale rozumienie jest jak nasiono. Musi rosnąć. A zatem nadal potrzebujemy medytacji. Chciałbym jeszcze wrócić do kwestii sztuki. Nie jest ona potrzebna tym, którzy są oświeceni. Z poziomu oświecenia staje się ona zerem, niczym. Jednak bodhisattwowie studiują i uczą się sztuk. Robią tak, ponieważ ich celem nie jest tylko oświecenie. Chcą także pomagać innym. Kiedy posiądzie się jakąś umiejętność, można pomagać innym na więcej sposobów. Ma się więcej możliwości. Dobrze więc uczyć się, z dobrą motywacją, ale negatywną stroną tego pozostaje, że bardzo przywiązujemy się do tego, czego się nauczyliśmy. Wtedy przeważa negatywny aspekt sztuki. Jeśli będziesz używać jej jako narzędzia do pomagania innym, żeby wyjaśniać im prawdziwą naturę rzeczy, stanie się ona pozytywną metodą.
Pytanie: Czy możemy dzielić mądrość tak, jak możemy podzielić kroplę?
Gyatrul Rinpocze: Mądrość można dzielić z uwagi na różne rzeczy. Można ją dzielić, biorąc pod uwagę, na przykład, daną osobę. Ale w swej naturze jest ona niepodzielna. Tak jak w przykładzie z trzema szklankami. W trzech różnych szklankach znajdują się trzy różne przestrzenie. W większej szklance przestrzeń jest większa, a w mniejszej mniejsza. Widzimy, że są różne, z powodu szklanek, a nie samej jej natury. Podobnie różne będą mądrości arhatów, bodhisattwów, buddów, chociaż mądrość pozostaje ta sama.
Pytanie: Co oznacza „zrozumieć”?
Gyatrul Rinpocze: Uwolnić się od wszystkich zaciemnień, błędów.
Pytanie: Jak mogę rozpoznać dokładnie moment ostatecznego zrozumienia bez pomieszania?
Gyatrul Rinpocze: Trzeba często rozmawiać z nauczycielami, w przeciwnym przypadku łatwo się pomylić. Potrzebujemy więcej nauk, medytacji, zadawania pytań.
Pytanie: Gdy wiele osób obserwuje fatamorganę, czy postrzegają ją w ten sam sposób, czy w różny?
Gyatrul Rinpocze: Jest przynajmniej mała różnica. Widzą ją podobnie, ale w różny sposób pod względem czasu i kierunku. Kiedy patrzysz z różnych stron, widzisz inaczej.
Pytanie: Jeśli bodhisattwowie chcieliby oddziałać na nasze umysły za pomocą instrumentów muzycznych, czy wiedzieliby, w jaki sposób oddziała na nas ich muzyka, jaki dokładnie wywrze skutek?
Gyatrul Rinpocze: To zależy od poziomu bodhisattwy.
Kuchary, 28. 07. 1995