Zapadanie w sen bardzo przypomina proces umierania. Właśnie dlatego tak ważne jest, byśmy – prócz praktykowania medytacji w stanie czuwania – pozostawali przytomni również zasypiając. Jeżeli z najwyższą koncentracją praktykujemy medytację, będziemy potrafili dostrzec zmiany zachodzące wówczas w naszym umyśle. Kiedy zapadamy w sen, biały męski element opada w postaci kropli z górnej części ciała do serca, a żeński, czerwony, unosi się na ten poziom z dołu. Gdy następuje połączenie obu esencji, natychmiast tracimy przytomność i wtedy właśnie stajemy się świadomi tego, że zasypiamy. To osiągnięcie możliwe jest dzięki medytacji na lamę. Wizualizujemy go na poziomie serca – z jego ciała promieniuje światło. Nasz umysł pozostaje nieodzielny od umysłu lamy. Dzięki temu stopniowo rozpuszcza się nieświadomość typowa dla zwykłych stanów sennych. Chociaż całkowicie usnęliśmy, jesteśmy coraz bardziej świadomi tego co się z nami dzieje – nasz umysł staje się coraz bardziej przejrzysty. Znakiem osiągnięcia stanu przejrzystości umysłu jest to, że potrafimy zobaczyć nasze własne śpiące ciało. Nie odbieramy go jednak tak, jak w stanie czuwania – jako czegoś materialnego – lecz jako przejrzysty obiekt promieniujący światłem, którego źródłem jest lama znajdujący się w naszym sercu. Jeśli nasz umysł jest spokojny, możemy – pomimo tego, że śnimy – postrzegać własne ciało jako tak jasne, że jest ono w stanie rozświetlić cały pokój. Dzięki temu możemy widzieć pokój i wszystkie znajdujące się w nim przedmioty.
Postrzegamy je tak wyraźnie, że nie jesteśmy już więcej pewni czy śnimy, czy nie. To będzie jednak możliwe dopiero wtedy, gdy podczas medytacji praktykowanych w trakcie czuwania w pełni doświadczymy trzech stanów – błogości, przejrzystości i braku koncepcji. Kiedy doświadczenia te się ustabilizują, będą się przejawiały w czasie snu w ów szczególny sposób. Widzenie wówczas pokoju jest związane z przejrzystym światłem pojawiającym się dzięki uspokojeniu umysłu. Osiągają je ci, którzy praktykują medytację szine. Można wtedy śpiąc postrzegać swoje ciało tak wyraźnie, że światło w jego wnętrzu wydaje się promieniować barwami tęczy. Jeśli medytacja jest stabilna, nasz umysł może być nawet w stanie poruszać się wewnątrz pomieszczenia, bądź przemieszczać się do sąsiednich pokojów. Możemy wędrować z jednego miejsca do drugiego. Tak można wyjaśnić teoretycznie możliwości, które mogą pojawić się w czasie snu, gdy wystarczająco intensywnie praktykujemy w dzień. Nie wystarczy jednak sama chęć przeżywania takich stanów. Pojawią się one same jako rezultat regularnej i głębokiej praktyki.
Doświadczenia tego typu nie powodują żadnego niepokoju w umyśle. Pozostaje on w identycznym stanie jak wtedy, gdy praktykujemy medytację szine – jest całkowicie rozluźniony, przejrzysty, wolny od jakiegokolwiek przywiązania, przeniknięty trzema doświadczeniami – błogości, przejrzystości i braku koncepcji. W tym stanie nasze zmysły są bardzo sprawne i wyostrzone, co oznacza, że możemy widzieć, słyszeć, odczuwać dotyk, zapach i smak. Śpiący umysł nieprzerwanie przeżywa te wrażenia, ale w przeciwieństwie do stanu jawy akceptuje je wszystkie bez cienia wartościowania. Przestajemy na przykład uważać, że pewne dźwięki są zbyt głośne, bądź irytujące. W trakcie naszej dziennej praktyki, gdy kończymy medytację szine i przechodzimy do głębokiej medytacji nienarodzonej mądrości, pozwalamy, aby światło pojawiające się w czasie zapadania w sen stawało się coraz jaśniejsze i w końcu uwolniło nas od tych doświadczeń. Dzieje się to całkowicie naturalnie. Kiedy zasypiamy, nie musimy zmieniać techniki ani rozpoczynać innej medytacji. Po prostu powinniśmy kontynuować praktykę i przed zaśnięciem kierować życzenia do naszego lamy. Dzięki temu i sile dziennej medytacji, odpowiednie wchłonięcie pojawi się również w trakcie snu.
Podobny rodzaj medytacji można stosować również w czasie umierania. Doświadczeni medytujący potrafią osiągnąć stan buddy w przeciągu kilku sekund następujących po śmierci i mogą w rezultacie uniknąć doświadczeń bardo. Natomiast świadomość tych, którzy wiele praktykowali, jednak nie osiągnęli jeszcze wystarczających postępów w pracy z umysłem, spoczywa na chwilę w medytacji zbliżonej do praktykowanej za życia szine, laktong czy mahamudry. Jeśli dzięki temu również nie osiągniemy wyzwolenia, w umyśle powstanie bardzo subtelna myśl, która błyskawicznie wywoła doświadczenia bardo. W czasie snu sytuacja jest bardzo podobna – pod koniec naszej medytacji również pojawiają się subtelne myśli. Różnica polega na tym, że kierują nas one w stronę snu, a nie bardo. Kiedy tylko przychodzi sen, zaawansowany praktykujący wizualizuje samego siebie w postaci jidama i w ten sposób wkracza w sen. Zachowuje przy tym świadomość, że wszystko jest iluzją i utrzymuje ten stan przytomności w ciągu całego snu. Jeśli mamy mniejsze zdolności, najpierw zaczynamy śnić, a dopiero po chwili zdajemy sobie sprawę z tego, że śnimy. Odkrywamy iluzoryczny charakter snu wytworzonego przez nasz umysł. Osoba, która śpiąc ma poczucie rzeczywistej natury tego stanu, nie odczuwa już cierpienia z powodu doświadczeń, które przytrafiają się jej we śnie. Jeżeli mamy poczucie, że nie są one czymś rzeczywistym, że są tylko iluzją i magiczną grą umysłu, nie powstaje w nas żadne przywiązanie. Kiedy śnimy, staramy się spocząć w tym urzeczywistnieniu. Bardzo ważne jest, byśmy zrozumieli właściwe znaczenie medytacji w czasie snu. Nie używamy marzeń sennych ani po to by osiągnąć jakiś szczególny stan, ani do tego by spotykać się z ludźmi w różnych miejscach w czasie gdy śnimy. Jeśli do tego właśnie będziemy zmierzali, przysporzą nam one jedynie pomieszania. Świadomość tego że śnimy pomaga nam w zrozumieniu natury snów i w odkryciu faktu, że stanowią one projekcje pomieszanego umysłu. Są jedynie doświadczeniami i wrażeniami, które przeżywamy i wszystkie mogą zostać oczyszczone w naturalny sposób. Ten proces jest naszą medytacyjną praktyką w czasie snu.
Ze wszystkich przykrych doświadczeń najwięcej cierpienia powoduje to, którego nikt nie jest w stanie uniknąć – śmierć. Gdy nadejdzie, jedynie praktyka Dharmy jest naprawdę skuteczna. Źródłem naszej jedynej ochrony w tym momencie staje się Lama oraz Trzy Klejnoty – Budda, Dharma i Sanga. Aby złagodzić cierpienie śmierci musimy za życia praktykować Dharmę oraz regularnie kierować życzenia do Lamy i Trzech Klejnotów – zarówno w szczęśliwych jak też w nieszczęśliwych okolicznościach. Kiedy doświadczamy silnego cierpienia powinniśmy prosić o ochronę i przyjmować Schronienie. Wtedy w chwili śmierci nasza prośba o ochronę i błogosławieństwo Trzech Klejnotów i Lamy będzie naprawdę skuteczna.
Podobnie wygląda sytuacja w przypadku koszmarów sennych – mogą one wprawdzie spowodować powstanie w umyśle stanów lękowych i wywołać intensywne cierpienie, ale jeżeli na jawie praktykujemy i przyjmujemy Schronienie, nawyk ten zadziała również w snach. Nasze prośby się spełnią i marzenia senne przeobrażą się tak dalece, że źródło cierpienia zniknie. Ten sam rezultat możemy osiągnąć medytując w czasie snu na pustkę. Jeśli odkryjemy iluzoryczną naturę snu, nie będziemy musieli już niczego się obawiać, ponieważ zobaczymy, że przerażające zdarzenie o którym śnimy jest nieoddzielne od tego, kto doświadcza przerażenia. Podział na przedmiot i podmiot nie jest niczym prawdziwym. Istnieją jedynie wyrażenia się umysłu – nierzeczywiste, nieuchwytne i krótkotrwałe – po prostu jego gra podobna do snu albo mirażu. Kiedy już raz uda nam się urzeczywistnić ten wgląd, nie będziemy odczuwać pokusy podążania za uczuciami i myślami, które nieprzerwanie pojawiają się w naszym umyśle – wyzwolimy się spod ich wpływu i przestaniemy być podatni na ich podstępy. Medytowanie na jawie rozwija w nas nawyk, który będzie mógł zadziałać w czasie snu, a następnie również po śmierci, w stanie bardo, kiedy doświadczymy różnych złudzeń i halucynacji. Z chwilą gdy zdamy sobie sprawę, że są one jedynie grą umysłu, będziemy w stanie szybko się od nich uwolnić. Powinniśmy na jawie rozwijać ów pogląd – świadomość tego, że podział na podmiot i przedmiot w rzeczywistości nie istnieje – i mieć do tej prawdy całkowite zaufanie.
Jaki jest cel Dharmy? Jej głównym celem jest to, byśmy nauczyli się zachowywać we właściwy sposób w chwili śmierci. Ci którzy praktykują w swoim życiu buddyjską ścieżkę, nie boją się śmierci, ponieważ wiedzą jak przebiega i czym jest. Są przez cały czas świadomi i akceptują ze spokojem to, czego doświadczają. Dzięki praktyce Dharmy wiemy jak się zachować i jak unikać pułapek, które możemy napotkać w chwili śmierci. Niektóre metody przechodzenia przez śmierć są bardzo pożyteczne. Najprostszą jest szczere pragnienie natychmiastowego odrodzenia się w Czystej Krainie Amitaby – Dełaczen. Kiedy Amitaba był bliski osiągnięcia oświecenia, wyraził życzenie aby z jego umysłu powstał świat, do którego mogłyby się dostać wszystkie istoty bez wyjątku. Amitaba chciał, by każdy kto będzie miał zaufanie do tego, że może odrodzić się w owej Czystej Krainie i będzie tego pragnął, mógł to uczynić bez żadnych trudności. Kiedy Budda ów osiągnął oświecenie, jego wcześniejsze życzenie stało się faktem – z czystego umysłu Amitaby wyłonił się świat dostępny dla wszystkich pod warunkiem, że prosząc o odrodzenie się w nim zachowają niezachwianą ufność pozbawioną jakichkolwiek wątpliwości.
Praktyka Dharmy jest użyteczna nie tylko w chwili śmierci – posiada wielką wartość również w naszym codziennym życiu, ponieważ pomaga nam uporać się z cierpieniem, na jakie w nim napotykamy. Praktykowanie Dharmy pozwala nam przekształcić każdą sytuację w krok na ścieżce rozwoju. Uwalniamy się od cierpienia i przekształcamy je w szczęście. Dlatego bardzo ważne jest posiadanie pełnego zaufania do nauk Buddy. Najlepszą praktyką dla nas jest medytacja na jidama Kochające Oczy i powtarzanie jego mantry Om Mani Peme Hung. Kochające Oczy jest emanacją współczucia wszystkich buddów. Symbolicznie przejawia się ono pod jego postacią, by każda istota mogła wejść z nim w kontakt. To współczucie jest nierozerwalnie związane z pustością. Jeżeli przywołujemy Kochające Oczy i powtarzamy jego mantrę, wówczas w strumieniu naszego umysłu w zupełnie naturalny sposób powstaje miłość i współczucie oraz stopniowo wzrasta świadomość pustki. Nauki mówią, że jeśli rozwijamy dobroć i współczucie, możemy urzeczywistnić pustą naturę umysłu – Dharmakaję. Dobrze jest regularnie praktykować tę medytację z radością i zaufaniem, które wzmacniają nasze życzenie odrodzenia się w Czystej Krainie Dełaczen. Jeżeli nie mamy żadnych wątpliwości i pragniemy tego z głębi serca, z pewnością się to wydarzy.
W chwili śmierci musimy uwolnić się od lęku i porzucić myśli o cierpieniu, którego moglibyśmy doświadczyć. Zamiast tego powinniśmy przypomnieć sobie wszystkie nasze pozytywne działania i ofiarować je niezliczonym czującym istotom. Wyobrażamy sobie jak czerpią one korzyści z pozytywnych skutków wywołanych przez naszą dobrą karmę. Widzimy, że dzięki nam są szczęśliwe i że ta dobra karma będzie im pomagać na drodze do oświecenia. Poczucie, iż jesteśmy im pomocni powinno wzbudzić w nas głęboką radość. Następnie przyjmujemy na siebie całe cierpienie, choroby i przeszkody wszystkich czujących istot. Wyobrażamy sobie, że ich cierpienia stapiają się z naszym własnym doświadczeniem śmierci i pragniemy całkowicie zniszczyć wszelki ból i negatywną karmę. Nasz umysł spoczywa w stanie wolnym od jakiejkolwiek dualności i z całą mocą wyraża życzenie, aby po śmierci nasze ciało, mowa i umysł znowu połączyły się, by przynosić pożytek innym. Myślimy o tym, że ludzie zawsze mają jakieś potrzeby, nieustannie czegoś pragną. Może nasze ciało i umysł mogłyby przemienić się w taką rzecz i dać im w ten sposób szczęście. Jeśli umierając będziemy mieć w umyśle tego typu życzenie, zapewni to nam odrodzenie, w którym pojawią się korzystne warunki dla osiągnięcia oświecenia. Odrodzimy się z przebudzonym umysłem, który w nowym życiu umożliwi nam szybkie osiągnięcie stanu buddy, ponieważ będziemy potrafili skutecznie pomagać innym. Będziemy posiadali takie fizyczne i psychiczne cechy, które pozwolą nam w optymalny sposób służyć ludziom pomocą. Właśnie dlatego tak bardzo ważne jest wyrażanie w czasie śmierci tego życzenia i umieranie z kochającym nastawieniem umysłu. Podobną postawę powinniśmy zachowywać, gdy pomagamy umierającej osobie. Musimy robić wszystko co możemy, by osiągnęła pozytywny stan umysłu. Nawet jeśli nie zna ona nauk Buddy i nie może w związku z tym wyrażać z przekonaniem wspomnianego poprzednio życzenia, powinniśmy przynajmniej zachęcać ją do tego, aby umierała spokojnie. Najważniejszy jest właśnie jej stan umysłu. Umierający doświadcza wyjątkowo silnych emocji, bardzo cierpi i jest bardzo pobudzony, nerwowy, słaby i pełen lęku – wszystko to sprawia, że jego umysł jest bardzo niespokojny. Trzeba zawsze okazywać mu wyjątkową serdeczność poprzez gesty i mowę. Powinniśmy w kontakcie z nim unikać słów mogących wywołać jego gniew lub wzbudzić uczucia zazdrości czy dumy, albo inne emocje, które mogłyby spowodować powstanie niekorzystnych okoliczności w chwili śmierci. Kiedy następuje ten moment sami powinniśmy również stanowczo wystrzegać się gniewu, nienawiści, zazdrości czy dumy.
Gdy wywołamy w umyśle umierającego gniew przez naszą postawę lub słowa, wówczas z powodu negatywnej karmy powstałej na skutek tego uczucia dokładnie w chwili śmierci, odrodzi się on w jednym z niższych światów. Jeśli byliśmy przyczyną owego gniewu, będziemy odpowiedzialni za niekorzystne odrodzenie tej osoby, co pociągnie za sobą powstanie negatywnej karmy również dla nas. Chcąc pomóc komuś kto umiera, musimy więc zachowywać się w uprzejmy, pełen troski sposób i unikać jakichkolwiek działań, które mogłyby przynieść mu cierpienie. Jeżeli będziemy potrafili zachować taką pozytywną postawę wobec umierających, wówczas osiągniemy zdolność do utrzymania pozytywnego stanu umysłu również w chwili naszej własnej śmierci, co pozwoli nam osiągnąć korzystne odrodzenie.
Dlaczego moment śmierci jest taki istotny? Jest to chwila, w której umysł przestaje być związany z ciałem i światem. Jest zupełnie nagi, przeniknięty pustą świadomością. Dzięki temu staje się pełen mocy. Najdrobniejsza myśl która się w nim wtedy pojawia, potrafi spowodować natychmiast niezwykle poważne skutki. Jeśli myśl łączy się z jakąś emocją, wówczas nasz umysł zostaje błyskawicznie zepchnięty do świata opierającego się na tym właśnie uczuciu. Obecnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki będzie stan naszego umysłu w chwili śmierci, ponieważ dopóki żyjemy, równie bezpośrednie i „nagie” doświadczenie nie jest możliwe. W nasz odbiór świata i naszego własnego ciała stale wmieszanych jest wiele koncepcji, dlatego nigdy nie możemy doświadczyć tej nagości. Za życia nasz umysł zawsze pobudzają myśli lub idee – jest on stale wystawiony na działanie strumienia zewnętrznych, rozpraszających zjawisk. Niektóre z nich są przyjemne, odpowiadają nam i nie powodują powstania negatywnych wrażeń w umyśle, ale inne sytuacje przyczyniają się do wytworzenia stanów pomieszania i duchowego zamętu. Ważne jest, żebyśmy nie reagowali w oparciu o pierwszy odruch, niezależnie od tego czy dana sytuacja sprawia nam radość czy przykrość. Nie powinniśmy pozwalać, by na nasz umysł wpływały powstające w nim samym idee i automatyczne reakcje.
Musimy wzmocnić naszą uważność. Cokolwiek robimy musimy pozostać całkowicie świadomi tego, co wydarza się w naszym umyśle – dzięki temu nie będziemy reagować nawykowo. Wówczas wystarczy nam czasu na zastanowienie się i wybór właściwego działania. Gdy nie jesteśmy uważni, nasz pomieszany umysł tworzy negatywne okoliczności, które z kolei powodują szkodliwe reakcje – cały ten proces prowadzi do powstania jeszcze gorszej karmy. Jedynym sposobem wydostania się z owego błędnego koła i uniknięcia narodzin w kolejnym życiu wypełnionym cierpieniem jest rozwinięcie czystej świadomości i nieprzerwanej uważności.
W chwili śmierci ofiarowujemy ciało, mowę i umysł oraz wszelkie nasze minione pozytywne działania wszystkim istotom. Wyrażamy przy tym życzenie, aby ten dobry potencjał zaspokoił ich potrzeby i pomógł im osiągnąć oświecenie. Następnie skupiamy umysł na szczerym pragnieniu odrodzenia się w Czystej Krainie Amitaby. Wizualizujemy go przed sobą, by łatwiej móc się skoncentrować na tej myśli. W rzeczywistości Amitabą jest nasz rdzenny lama – pojawia się on w tej właśnie formie kiedy umieramy. Wyobrażamy go sobie bardzo wyraźnie i rozwijamy głębokie zaufanie, że rzeczywiście jest przed nami. Ofiarowujemy mu wszelkie dobra, które nagromadziliśmy w życiu – wszystko, co do nas należy, nawet ciało. Nie próbujemy czegokolwiek zachować, o niczym nie zapominamy. Musimy być świadomi tego, że nasze przywiązanie do rzeczy może w poważnym stopniu utrudnić nam odrodzenie się w Czystej Krainie Amitaby. Dajemy mu więc wszystko i czujemy się całkowicie uwolnieni od przywiązania do czegokolwiek, co związane było z właśnie kończącym się życiem. Jeżeli nadal lgnęlibyśmy do rzeczy, które do nas należały, po śmierci byłyby one dla nas ciągle źródłem zmartwień. Bylibyśmy prześladowani przez iluzję, że inni nam je odbierają, w wyniku czego powstałaby w nas nienawiść i zazdrość. Te emocje doprowadziłyby nas do odrodzenia w niższych światach. Dlatego w chwili śmierci powinniśmy jak najszybciej ofiarować wszystko, co posiadamy – wraz z naszym ciałem – Buddom. Wtedy uda nam się ominąć wszelkie przeszkody. Nic nie będzie mogło spowodować przywiązania ani zawrócić nas ze ścieżki prowadzącej do wyzwolenia. Musimy więc w momencie śmierci wypełnić umysł przede wszystkim szczerym pragnieniem odrodzenia się w Dełaczen i całkowicie skoncentrować się na tym celu. Jeżeli będziemy podtrzymywać to życzenie i poczucie obecności Amitaby, nasza świadomość opuści ciało w naturalny sposób i uda się wprost do jego Czystej Krainy, gdzie błyskawicznie odrodzimy się w kwiecie lotosu. Nasze ciało nie będzie uczynione z mięsa i krwi lecz ze światła. To natychmiastowe odrodzenie może się wydawać czymś magicznym i niezwykłym, ale w rzeczywistości jest łatwe do osiągnięcia.
Jeśli uda nam się odrodzić w Dełaczen, wszystko czego zapragniemy będzie się pojawiać całkowicie spontanicznie, bez żadnej pracy czy wysiłku z naszej strony. Jeżeli zapragniemy znaleźć się w jakiejś innej Czystej Krainie, nasze życzenie spełni się w tej samej chwili. Będziemy mogli nawet opuścić Dełaczen, by pomagać istotom w bardo, cierpiącym z powodu głębokiego pomieszania, albo pojawiać się w świecie ludzi, by przyjść im z pomocą. Ciesząc się tymi możliwościami będziemy jednocześnie wolni od cierpień związanych z narodzinami i śmiercią. W tej Czystej Krainie można przypominać sobie nauki, słuchać ich bezpośrednio od Buddy Amitaby i pogłębiać swoje zrozumienie. W ten sposób automatycznie i całkowicie spontanicznie staniemy się buddami i bodhisattwami, bez konieczności pokonywania kolejnych etapów długiej i skomplikowanej ścieżki.
Ponieważ w poprzednich żywotach popełniliśmy wiele negatywnych czynów, odrodziliśmy się tym razem w złożonym z różnych elementów, materialnym ciele, które jest źródłem cierpienia. Nasze obecne życie trwa wyjątkowo krótko w porównaniu z czasem, który możemy spędzić w kręgu ciągłych narodzin i śmierci, nie mając możliwości osiągnięcia wyzwolenia. Pogłębianie w czasie śmierci życzenia odrodzenia się w Dełaczen jest najbardziej skutecznym środkiem uniknięcia ponownych narodzin, nieuchronnie prowadzących do cierpienia. W chwili śmierci musimy zdecydować się na odcięcie przywiązania do wszystkiego, co wiąże nas z kończącym się właśnie życiem. Dzięki temu uda nam się całkowicie zablokować cykl egzystencji i odciąć związane z nim cierpienie.
Te wyjaśnienia to uchylenie bramy Dełaczen – by odrodzić się tam, wystarczy po prostu podążać za instrukcjami.