Poniżej znajduje się fragment tekstu. Całość można ściągnąć klikając link poniżej.

Temat, który został wybrany, to jest sześć paramit z punktu widzenia dzogczen. Podobnie jak wiele innych nauk, ten temat w szczególności otwiera jakby bramy do nauk mahajany, jak i do nauk wadżrajany, w obrębie której znajdują się nauki o dzogczen (sanskr. mahasandi). Nauki dzogczen są bardzo całościową, bardzo kompletną filozofią, która zawiera w sobie zarówno właściwy pogląd, właściwe widzenie, podejście do zjawisk, jak i medytację, a także zastosowanie tego w działaniu. Na początku bardzo ważne jest, abyśmy nauczyli się skierowywać swój umysł do wewnątrz, abyśmy obserwowali swój własny umysł i jego naturę, gdyż dzięki temu będziemy w stanie przejawić, obudzić w sobie współczucie skierowane ku innym. Dzięki tej motywacji będziemy w stanie, będziemy chcieli każdą chwilę, każde nasze działanie przemienić w coś pozytywnego, w coś, co będzie przynosić pożytek wszystkim.

Wszyscy jesteśmy buddystami, wszyscy medytujemy, ale zdarza się, że to nie wystarczy do tego, żeby dokonać takiej autentycznej, głębokiej przemiany. Mimo że z punktu widzenia nauk takie poświęcenie się medytacji wydaje się czymś bardzo logicznym, ale czasami to nie wystarcza do rozwinięcia pełnego naszego potencjału, ponieważ tylko medytując nie czynimy pełnych wysiłków, nie sprawiamy, żeby całe nasze życie stało się praktyką. Z tego powodu będzie brakować nam w końcu tej pierwotnej mądrości, będzie brakować nam bycia świadomym wewnętrznego zrozumienia. Możemy medytować latami i studiować, możemy rozwijać oddanie i wydaje się, że wszystko jest bardzo dobrze, ale jednak autentyczna przemiana nie następuje.

Niestety, daje się zauważyć, że w miejscach, gdzie dharma jest od pewnego czasu nauczana w bardzo rozległy sposób, gdzie widzi się wzrost liczby praktykujących, często nie następuje wystarczająco dogłębna przemiana tych, którzy praktykują. Oczywiście, że istnieją bardzo dobre przypadki, dzieje się bardzo wiele dobrych rzeczy, ale ogólnie daje się zauważyć, że w porównaniu z głębią nauk, wzrost duchowy tych, którzy stosują te nauki, wydaje się niesatysfakcjonujący.

Dlaczego tak jest? Jest tak pewnie dlatego, że często praktyka duchowa i codzienne życie stają się dwiema różnymi rzeczami. Nie stosujemy tych dogłębnych nauk do strumienia całego naszego życia, do wszystkiego co robimy i dzieje się wtedy tak, że życie staje się czymś innym, niż duchowa praktyka, są to jakby dwie różne części naszego żywota. Być może dzieje się tak, że medytujemy, studiujemy i wydaje się, że rozumiemy nauki, rozwijamy oddanie, ale w rzeczywistości niewielka przemiana zachodzi wewnątrz nas samych. Z powodu znajomości tej wielkiej ilości nauk powstaje np. dumna postawa, bardzo silne lgnięcie do poczucia ‘mnie jako kogoś wyjątkowego’; albo powstaje łatwość wpadania w agresję, irytację; albo bycia pod wpływem zazdrości czy żądzy. Jest tak dlatego, ponieważ nie stosujemy tych nauk bezpośrednio do siebie, nie spoglądamy na własny umysł i nie dostrzegamy w sobie tych wszystkich skłonności. A więc jest to rzecz, nad którą, niestety, trzeba się ciągle i ciągle zastanawiać, trzeba sprawdzać siebie samego.

Są tacy ludzie, którzy otrzymywali wiele nauk, poznali bardzo wiele nauk i bardzo dobrze, jeśli je stosują. Ale są też inni, którzy np. nie studiowali wiele, być może dostali tylko jedną naukę, może jakąś jedną instrukcję, ale jeżeli naprawdę bardzo szczerze, bardzo dogłębnie ją zastosują, może być to zupełnie wystarczające. Zdarza się, szczególnie tu na Zachodzie, że mamy wiele publicznych wykładów, przekazywanych jest wiele rozmaitych nauk. Zdarza się, że ludzie np. słuchają tych nauk, mają poczucie, że zgadzają się z tym, że to, co było mówione, jest rzeczywiście prawdą i zaraz po skończeniu wykładu, kiedy tylko skończy się recytacja modlitwy poświęcenia zasługi, wsiadają do samochodów, rozjeżdżają się i nie pamiętają nawet jednego słowa tego, co było powiedziane w czasie nauk. Toteż bardzo ważne jest, aby rzeczywiście, nawet jeśli się jest gdzieś tylko przez kilka dni, przemyśleć to, naprawdę przemyśleć, zastosować w odniesieniu do siebie, zapamiętać te nauki i umieć je do siebie w jakiś sposób zastosować.

Z punktu widzenia dharmy bardzo ważne jest aby zrozumieć, że wszystko to, co pojawia się w naszym umyśle, wszystko to jest rodzajem pojęciowego myślenia i te wszelkie rodzaje mentalnego pomieszania w swojej istocie nie różnią się. Weźmy np. trzy trucizny, takie jak gniew, pragnienie i głupotę. Te trzy podstawowe trucizny uważa się za szkodliwe pojęcia, za szkodliwe aktywności umysłu. Ale również takie rodzaje konceptów czy pojęć, które się im przeciwstawiają. Np. myśl o nieagresji, utrzymywanie myśli, postawy nieagresji, która wydaje się przeciwieństwem tego – trzeba zrozumieć, że też jest tylko pojęciowym myśleniem i jeżeli lgniemy do tego, może stać się znowu szkodliwe. Np. pojawia się duma z powodu tego poczucia ‘ja jestem wolny od agresji’. A więc musimy zdawać sobie sprawę, że wszystkie te rodzaje pojęciowego myślenia są po prostu uwikłaniem.

Nasze podejście jest takie, że musimy najpierw rozpoznać nasze pojęciowe myślenie, musimy rozpoznać, na czy polega to konceptualizowanie. Jest ono po prostu aktywnością umysłu. Następnie musimy przeanalizować naturę naszego umysłu. Sprawdzić, zastanowić się nad tym i przekonać się, że w naturze umysł jest pusty. Po trzecie musimy zrozumieć, że ta pusta podstawa umysłu jest miejscem, jest tym, w czym przejawiają się wszystkie zjawiska. I musimy zrozumieć, że wszystkie zjawiska mentalne, wszystkie przejawy umysłu, że wszystkie one są przejawieniem się, zamanifestowaniem się tej podstawy pustki. Musimy dzięki temu zrozumieć, że wszystkie nauki sutr, sutrajany, wszystkie nauki wadżrajany, mantrajany – wszystkie one sprowadzają się do tego samego, do medytowania nad naturą umysłu. Prawdopodobnie nie uświadomiliśmy sobie, że rzeczy, które wcześniej uważaliśmy za przeszkody – ponieważ patrzyliśmy na to właśnie z punktu widzenia tych nauk, które słyszeliśmy, w które wierzyliśmy, nauk sutrajany, mahajany, wadżrajany – rzeczy, które wydawały nam się przeszkodami, nie zrozumieliśmy tych rzeczy jako przejawów naszego umysłu.

Dzieje się tak, że rozróżniamy, rozdzielamy różnego rodzaju podstawowe pojęcia, myślimy, że są czymś zupełnie różnym, a dzieje się tak, ponieważ konceptualizujemy pojęcie pustki, konceptualizujemy pojęcie oświecenia, natury umysłu, pojęcie współczucia czy mądrości. A kiedy stwarzamy różne pojęcia na ten temat, to wówczas nie rozumiemy, że w rzeczywistości wszystkie pojęcia dotyczą tego samego.

Można zapytać, dlaczego tak robimy, skąd bierze się to, że konceptualizujemy te podstawowe wartości? Być może jest wiele powodów, ale jeden, z którego trzeba sobie zdać sprawę, to jest to, że w ten sposób sprawiamy satysfakcję naszemu ego. Mamy poczucie, wierzymy, że robimy coś bardzo wartościowego, praktykujemy duchową ścieżkę, a więc nie ma czego żałować, wszystko jest w porządku, jest to dobre. Niemniej, ponieważ konceptualizujemy te pojęcia, nie urzeczywistniamy prawdziwej podstawy, prawdziwej natury umysłu i sprawia to, że popadamy w pewien rodzaj delikatnej dumy, pewien rodzaj lgnięcia do poczucia ego. Myślimy: aha, jestem praktykującym właśnie takie głębokie nauki. To sprawia, że nie dokonuje się w nas ta głęboka, wewnętrzna przemiana.

Bardzo często, kiedy widzę ludzi praktykujących intensywnie medytację, np. ludzi praktykujących odosobnienia medytacyjne, to zauważam brak pewnych podstaw, przede wszystkim podstawowego zrozumienia znaczenia schronienia. Powinniśmy dać sobie na początku rzeczywiście dużo czasu na głębokie przemyślenie, uświadomienie sobie, czym jest schronienie. Powinniśmy uświadomić sobie, że jest to naprawdę podstawa całej ścieżki prowadzącej do nie lgnięcia do ego. Przyjmując schronienie powinniśmy całkowicie powierzyć się, oddać się Trzem Klejnotom i skoro całkowicie oddaliśmy się Trzem Klejnotom, nie ma już niczego, żadnego ego, które musielibyśmy ochraniać, o które musielibyśmy dbać, o które musielibyśmy zabiegać.

Musimy uświadomić sobie, że faktycznie nikt nie czerpie żadnego pożytku, żadnych korzyści z tego, że przyjęliśmy schronienie. Ani Budda nie staje się większy, ani mniejszy, przez to że przyjęliśmy schronienie, ani dharma nie wzrasta, ani nie staje się mniejsza z tego powodu, że przyjęliśmy schronienie. Tak samo sangha nie ma specjalnych korzyści i doskonale sobie bez nas poradzi, ani nie ma też żadnych strat z tego powodu, że przyjęliśmy schronienie. A więc schronienie nie ma jakby żadnego interesu w tym, żebyśmy my oddawali się pod jego opiekę.

A jednak otrzymując schronienie powinniśmy być świadomi tego, że otrzymujemy coś bardzo drogocennego. I taka właśnie postawa wdzięczności, doceniania tego, co otrzymaliśmy, jest postawą bardzo nieegoistyczną. Jeżeli tego nie zrozumiemy, wówczas praktykowanie schronienia staje się czymś bardzo powierzchownym, czymś co nie wnika do naszej głębi. Jeżeli ktoś nie oddaje się dharmie w taki właśnie dogłębny sposób, to dharma będzie dla niego czymś powierzchownym i to oznacza, że np. w chwilach, kiedy będzie miał prawdziwe trudności, nie będzie w stanie oprzeć się na dharmie.

Share Button